Strażacy. Tam, gdzie zaczyna się bohaterstwo, Joanna i Rafał Pasztelańscy

Powódź w 1997 roku, pożar w hali Gdańskiej Stoczni po koncercie Golden Life, katastrofa kolejowa pod Szczekocinami, zawalenie dachu podczas targów gołębi w Katowicach. Te i inne, dramatyczne zdarzenia, katastrofy, które odbiły się głośnym echem w mediach i przeszły do historii znalazły się w książce Joanny i Rafała Pasztelańskich. Oprócz ogromu tragedii łączy je jeszcze jedno. Przy wszystkich pracowali oni. Strażacy. Bohaterzy.




Straż pożarna. Chociaż nazwa wskazuje, że zajmują się walką z ogniem to oprócz gaszenia pożarów możemy na nich liczyć w wielu innych sytuacjach. Wypadki drogowe, powodzie, akcje ratownicze na gruzowiskach. Narażają własne życie, by ratować cudze. Taki altruistyczny paradoks.

„Często patrzą na śmierć, ale zrobią wszystko, by uratować ludzkie życie”.

„Strażacy. Tam gdzie zaczyna się bohaterstwo” to mocna książka w formie reportażu, wspomnień z największych i najgłośniejszych akcji, w jakich brali udział polscy strażacy. Jest podzielona na części względem rodzaju zdarzeń. Pierwsza poświęcona jest pierwotnej można powiedzieć roli strażaków – walce z ogniem. Poznajemy szczegóły z wielkiego pożaru lasu w Kuźni Raciborskiej i dramatu, jaki rozegrał się w Gdańsku w 1994 roku w hali Stoczni Gdańskiej, kiedy po koncercie Golden Life wybucha pożar i panika. Wszyscy próbowali uciec, ale mieli tylko jedno wyjście, pozostałe były pozamykane na kłódki.

„Na podłodze widzieliśmy dywan z ciał. Po tym dywanie w panice uciekali najsilniejsi. Czegoś takiego nie widziałem nawet w filmach”

„Wejście główne do budynku jest zablokowane w całej wysokości i szerokości przez leżący stos ludzi. Boczne kraty po lewej i prawej stronie są zamknięte w sposób uniemożliwiający ich otwarcie. Z krat wystają ręce osób uwięzionych i wołających o pomoc. Między belą a płatem przy torowisku, na szerokości trzech przęseł leży stos ludzi poplątanych ze sobą w kilu warstwach. W stosie jest około 70 osób. 

Po latach w hołdzie ofiarom Golden Life nagrywa piosenkę pt. "24.11.1994", znaną też jako "Życie choć piękne, tak kruche jest". Tak zaczyna się refren i właśnie taki napis znalazł się na pomniku upamiętniającym ofiary.





Druga cześć to kontrast do pierwszej. Mówi się, że z ogniem można jeszcze walczyć. Wodą. Ale wody nic nie zatrzyma. I tak się stało w lipcu 1997 roku, kiedy zalało południową Polskę. Pamiętam to. Mam rodzinę na Śląsku, urodziłam się w Rydułtowach, byłam tam wtedy na wakacjach. 17 kilometrów od Raciborza, który całkowicie zalało. W Rydułtowach woda zebrała się głównie w centrum, szczęśliwie moja ciocia mieszkała dalej. Gdzieś tam, w prześwitach pamięci, widzę strumień wody płynący rydułtowskim rynkiem. Ale to wspomnienia jak przez mgłę. A wspomnienia strażaków, którzy ratowali powodzian i walczyli z żywiołem są wyraźne. I przerażające, wbijają w fotel. Po lekturze włączyłam sobie „Moją i twoją nadzieję” Hey, piosenkę nagraną w celu uzbierania pieniędzy powodzian. Momentalnie dostałam dreszczy.



Trzecia część nosi tytuł "Pod gruzami" i przybliża nam akcje ratownicze po wybuchu wieżowca w Gdańsku i tragedii podczas targów gołębi, kiedy zapadł się dach katowickiej hali.

Kolejna odsłona pracy strażaków to wypadki. Wspominane tu są przerażający wypadek autobusu w Kokoszkach (autobus z pasażerami wbija się w drzewo, które przepoławia pojazd wzdłuż!) i katastrofa kolejowa pod Szczekocinami, gdzie czołowo zderzyły się dwa pociągi.

Ostatni rozdział poświęcony jest strażakom, którzy pomagali w akcjach po trzęsieniach z i za granicą. W jednej z nich współautorka książki, Joanna Pasztelańska,  brała też udział jako dziennikarska.

Poza wstrząsającymi relacjami z miejsc dramatycznych zdarzeń, opisów niewyobrażalnej tragedii ofiar i szczegółów akcji ratunkowych poruszane są bardziej przyziemne, a jakże ważne tematy, jak organizacja pracy strażaków i wnioski wyciągane z kolejnych akcji. Strażacy podkreślają, jak bardzo potrzeba im szkoleń, dobrego sprzętu, dobrze wytresowanych psów.

Dużo mowy jest też o traumie, nie tylko ofiar, ale właśnie strażaków, o trudnym dostępnie do psychologów, o tym jak muszą sobie radzić po tym, czego doświadczyli.

A jak sobie radzić po czymś takim?:

„Wtedy zyskaliśmy dostęp do pozostałych ofiar. A te trzeba wycinać kawałek po kawałku, centymetr po centymetrze. Niektóre stały się częścią konarów, przy panującej szarówce oddzielenie ludzkiej zmasakrowanej tkanki od kory jest praktycznie niemożliwe. W sumie strażacy wycinają z tego drzewa 30 ciał w różnym stanie. Większość zmiażdżona, rozczłonkowana, wprasowana. Na coś takiego nie można się przygotować ani psychicznie a nie sprzętowo.”

"St. bryg. Stanisław Brzostowski (...) mówi, że najgorsze było, jak poparzeni błąkali się bez świadomości. Niektórzy na skraju śmierci ruszali na pogotowie. Sami. Strażacy polewali ich wodą po drodze, a oni szli. Jak zombie. "

Pojawiają się też pełne żalu wypowiedzi strażaków, do których ktoś miał pretensje, że źle organizowali akcję pomocy, że w Katowicach zamiast ratować ukradli pieniądze wystawcy. Poznajemy  też ciąg dalszy głośnych historii. Jest o operacjach przeszczepów skóry poparzonych w hali, ciągnących się śledztwach i rozprawach sądowych po tragediach w Katowicach czy Szczekocinach czy akcji całkowitego, kontrolowanego wyburzania wieżowca w Gdańsku.
Jest też historia, jak szabrownicy napadali na strażaków transportujących pontonami wodę i żywność uwiezionym w domu powodzianom.

Ale jest i o solidarności i pomocy mieszańców pod Szczekocinami, którzy wynosili ofiary z pociągów, przynosili koce, herbaty, wozili rannych do szpitali, przyjmowali w domu. Jak pomocy poszkodowanym udzielały jadące pociągiem studentki medycyny.

Wstrząsające są fragmenty, kiedy strażacy opisują zachowania ofiar będących w szoku.

„Ktoś prosi żeby mu odnaleźć kciuk, bo przecież bez kciuka to ręka nie istnieje. Inny prosi o buta, chociaż stracił stopę. Ale to był ulubiony but, bordowy, skórzany, z chwostem”
„Jakiś mężczyzna cała czas woła „mamo”. Inny trzyma się za ucho. Ktoś szuka kota, ktoś inny gwiżdże na psa, nie zważając na kawałki szkła wystające mu z ręki.”

„Strażacy...” to świetna, mocna, wstrząsająca i bardzo, ale to potrzebna książka. Polecam gorąco i choć na co dzień propaguję czytanie zawsze i wszędzie, tę radzę czytać w domowym zaciszu. Bo wzrusza, przeraża i skłania do refleksji. I potrzebuje ciszy.

Byłam i nadal jestem zachwycona książkami Katarzyny Puzyńskiej o policjantach. Zresztą Pasztelańscy też o nich napisali książkę i planuje ją przeczytać. Ale książka o strażakach jest mi bardzo bliska, jako dziecko należałam do Młodzieżowej Drużyny Pożarniczej w Młynarach, także to nie żarty ;)

W ogóle, dojrzałam ostatnio do literatury faktu. Najpierw te dwie książki Kasi Puzyńskiej, potem co prawda sfabularyzowane, ale jednak na faktach „Opowiem ci o zbrodni” (recenzja w powijakach, ale będzie), teraz to. A przede mną… „Wyznania przedsiębiorcy pogrzebowego”.

Tak się dzieje z dwóch powodów. Po pierwsze najzwyczajniej w świecie te książki mnie wkręciły, po drugie potrzebny był mi reaserch do tego, co tam sobie dłubię po godzinach. Może skończę nawet.

A „Strażaków” przeczytajcie koniecznie.

7 komentarzy:

  1. Wow. Recenzja robi wrażenie. Z jednej strony książka jest na pewno ciekawa i warta przeczytania, z drugiej strony nie wiem, czy to na moje nerwy. Czekam na opinię co do "Wyznań przedsiębiorcy pogrzebowego". Brzmi mocno :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Reportaże to nie moja bajka, jednakże już samo czytanie o tej pozycji nieźle daje w kość. Żal za źle zorganizowaną akcję? Toć jeden z najtrudniejszych zawodów!

    OdpowiedzUsuń
  3. Strażaków zawsze szanowałam - zawsze podziwiałam to, co robią, jak działają, jak ratują ludzi...

    OdpowiedzUsuń
  4. Uwielbiam strażaków, mój dziadek był kapitanem straży pożarnej jeszcze przed wojną. Muszę sprawdzić to koniecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo lubię reportaże, choć mam po nich czytelniczego kaca. I ta, książka będzie do przeczytania już niedługo, bardzo mi się podoba jak została ujęta w recenzji. A co do samych strażaków, dla mnie to po prostu bohaterzy dnia codziennego.

    OdpowiedzUsuń
  6. Reportaże zawsze chętnie oglądam i czytam, więc wpisuje na swoją listę do przeczytania

    OdpowiedzUsuń
  7. Czytałam tę książkę i zgadzam się jest ona bardzo potrzebna. Działam w wiejskiej OSP i wiem jakie są potrzeby strażaków i jakie są do nich często pretensje a oni dają z siebie wszystko

    OdpowiedzUsuń