Listy do A. Anny Sakowicz na mojej półce
Na moją półkę trafiła wyjątkowa książka. Listy do A. Mieszka z nami Alzheimer Anny Sakowicz. Właściwie powinnam napisać, że ta książka trafiła na półkę Promotorek Juniorek - bo jest skierowana do dzieci. To właśnie im autorka chce wytłumaczyć działania tego nieproszonego gościa, jakim jest Alzheimer.
Książka wydana jest przepięknie, z bogatymi ilustracjami i już nie mogę się doczekać, aż zacznę ją czytać Łucji, bo do tego, że napisana jest równie pięknie nie mam wątpliwości. A za książkę dziękuję autorce <3
Poniżej notka od wydawcy, Poradni K., a nasza recenzja niebawem.
Nieproszony lokator wywraca do góry nogami życie rodziny. Do domu Anielki, jej siostry, rodziców i babci wprowadza się Alzheimer. To on sprawia, że babcia staje się zapominalska, myli imiona, nie poznaje domowników i nie radzi sobie z codziennymi czynnościami. Anielka nie lubi pana A., jak go nazywa. Pisze do niego listy i nakłania, żeby wyprowadził się od babci. Wtedy wszystko będzie w porządku. Babcia wyzdrowieje. Czy na pewno?
Wyjątkowa, poruszająca, ciepła i pełna humoru podszytego melancholią książka Anny Sakowicz o zmaganiu rodziny z nieuleczalną chorobą ukaże się 18 września nakładem wydawnictwa Poradnia K. Zmierzymy się w niej z pytaniami, jak poradzić sobie z bezradnością, przemijaniem, chorobą i starością. A starość wydaje się być tematem tabu – nasze społeczeństwo wypiera ją i od niej ucieka. Gloryfikujemy wieczną młodość i witalność. Autorka nie boi się poruszyć tematu odchodzenia i starości, bo wie, jak wiele rodzin się z nimi boryka. Rodzicom szczególnie trudno wyjaśnić dzieciom, co dzieje się z ukochanymi dziadkami, kiedy zamiast znanego porządku nastaje chaos. Czemu są nie do poznania, dlaczego tracą orientację, nie poznają nikogo albo mylą przeznaczenie przedmiotów.
Treść książki jest uniwersalna – opowiada o chorobie Alzheimera, a temat starości, odchodzenia prędzej czy później stanie się udziałem każdego z nas. Wyjątkowa perspektywa dziecka przemawia do wszystkich, bo w zderzeniu z ogromnym problemem, jakim jest nieuleczalna choroba, wszyscy stajemy się bezradni jak dzieci. Świat widziany oczami dziecka stworzyła wraz z autorką Ewa Beniak-Haremska. Jej magiczne, retro obrazki ukazują zgubione czy uszkodzone przedmioty, bezradność babci, ale też szczęśliwe chwile z dziadkami, kiedy babcia była jeszcze zdrowa. Jak mówi ilustratorka: „Bohaterka walczy o zdrowie swojej babci. Nie tylko pisząc, ale i wykorzystując swoją pasję do wspólnych zajęć i wzmacniania więzi.”
Anna Sakowicz dzieli się w dużej mierze swoimi przeżyciami; opowieść powstała na podstawie jej własnych doświadczeń - jej mama choruje na Alzheimera. Pisanie stało się swoistą autoterapią i przyniosło jej wielką ulgę. I nauczyło, że najlepszym lekiem jest miłość.
„Listy do A.” to po „Leniusiołkach” i „Wiewiórce Julii i magicznym orzeszku” trzecia książka autorki w kategorii literatury dziecięcej.
Tytuł otrzymał rekomendację Polskiego Stowarzyszenia Pomocy Osobom z Chorobą Alzheimera.
Książka wydana jest przepięknie, z bogatymi ilustracjami i już nie mogę się doczekać, aż zacznę ją czytać Łucji, bo do tego, że napisana jest równie pięknie nie mam wątpliwości. A za książkę dziękuję autorce <3
Poniżej notka od wydawcy, Poradni K., a nasza recenzja niebawem.
Nieproszony lokator wywraca do góry nogami życie rodziny. Do domu Anielki, jej siostry, rodziców i babci wprowadza się Alzheimer. To on sprawia, że babcia staje się zapominalska, myli imiona, nie poznaje domowników i nie radzi sobie z codziennymi czynnościami. Anielka nie lubi pana A., jak go nazywa. Pisze do niego listy i nakłania, żeby wyprowadził się od babci. Wtedy wszystko będzie w porządku. Babcia wyzdrowieje. Czy na pewno?
Wyjątkowa, poruszająca, ciepła i pełna humoru podszytego melancholią książka Anny Sakowicz o zmaganiu rodziny z nieuleczalną chorobą ukaże się 18 września nakładem wydawnictwa Poradnia K. Zmierzymy się w niej z pytaniami, jak poradzić sobie z bezradnością, przemijaniem, chorobą i starością. A starość wydaje się być tematem tabu – nasze społeczeństwo wypiera ją i od niej ucieka. Gloryfikujemy wieczną młodość i witalność. Autorka nie boi się poruszyć tematu odchodzenia i starości, bo wie, jak wiele rodzin się z nimi boryka. Rodzicom szczególnie trudno wyjaśnić dzieciom, co dzieje się z ukochanymi dziadkami, kiedy zamiast znanego porządku nastaje chaos. Czemu są nie do poznania, dlaczego tracą orientację, nie poznają nikogo albo mylą przeznaczenie przedmiotów.
Treść książki jest uniwersalna – opowiada o chorobie Alzheimera, a temat starości, odchodzenia prędzej czy później stanie się udziałem każdego z nas. Wyjątkowa perspektywa dziecka przemawia do wszystkich, bo w zderzeniu z ogromnym problemem, jakim jest nieuleczalna choroba, wszyscy stajemy się bezradni jak dzieci. Świat widziany oczami dziecka stworzyła wraz z autorką Ewa Beniak-Haremska. Jej magiczne, retro obrazki ukazują zgubione czy uszkodzone przedmioty, bezradność babci, ale też szczęśliwe chwile z dziadkami, kiedy babcia była jeszcze zdrowa. Jak mówi ilustratorka: „Bohaterka walczy o zdrowie swojej babci. Nie tylko pisząc, ale i wykorzystując swoją pasję do wspólnych zajęć i wzmacniania więzi.”
Anna Sakowicz dzieli się w dużej mierze swoimi przeżyciami; opowieść powstała na podstawie jej własnych doświadczeń - jej mama choruje na Alzheimera. Pisanie stało się swoistą autoterapią i przyniosło jej wielką ulgę. I nauczyło, że najlepszym lekiem jest miłość.
„Listy do A.” to po „Leniusiołkach” i „Wiewiórce Julii i magicznym orzeszku” trzecia książka autorki w kategorii literatury dziecięcej.
Tytuł otrzymał rekomendację Polskiego Stowarzyszenia Pomocy Osobom z Chorobą Alzheimera.
Przyjemna recenzja 😁 niestety teraz jestem zajęta inna książka ale w wolnej chwili się zainteresuje ❤️
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie, że ktoś wpadł na pomysł, aby wytłumaczyć temat choroby Alzheimera dzieciakom!Co prawda chyba się powoli odchodzi od domów wielopokoleniowych, ale właśnie Alzheimer jest częstą przyczyną tego, że dorosłe już dzieci zapraszają do wspólnego mieszkania rodziców. Ja co prawda jeszcze nie miałam osobiście do czynienia z tym schorzeniem, ale myślę, że musiałabym się przyzwyczaić. Tym bardziej dzieciakom warto ułatwić adaptację do takiej sytuacji!
OdpowiedzUsuń