Kruk andaluzyjski, Katarzyna Dryńska. Patronat Promotorki
Inna. To pierwsze słowo, jakie przychodzi mi na myśl, gdy mam coś powiedzieć o tej książce. Drugie to wymagająca. Zdecydowanie nie sfalsyfikowałabym jej jako kryminał, nawet ten z tak zwanym szeroko rozwiniętym wątkiem obyczajowym. Natomiast z określenia thriller psychologiczny położyłabym nacisk na psychologiczny. I to mocno.
Kiedy adrenalina i walka z własnymi demonami wiodą cię na skraj przepaści
Redaktor Ewa Mulner podejmuje się odszukania zaginionego w Wenezueli małżeństwa Majchrzaków, które ma niejasne powiązania z rodziną Hugo Cháveza, i napisania na ten temat reportażu. Sprawa nie jest prosta, a wkroczenie na tereny objęte działaniami partyzantów wyjątkowo niebezpieczne. Czy determinacja Ewy wystarczy, by rozwikłać zagadkę zaginięcia? Jak daleko posunie się dziennikarka?
Główna bohaterka jest tajemnicza, bywa drażniąca, a jej cechy momentami wydają się być sprzeczne. Ale własnie ten misz-masz cech charakteru sprawia, że jest intrygująca.
Przeszło mi przez myśl, że w tej postaci są elementy, które zazwyczaj pojawiają się przy kreowaniu męskich bohaterowie.
Kojarzycie te sceny z kolejnych części Jamesa Bonda, kiedy on stoi sam przeciwko kilkunastu napastników i - oczywiście - ich pokonuje? Zawsze bawiło mnie to, że każdy podchodził do niego pojedynczo. Wszyscy grzecznie czekali aż agent 007 skopie tyłek ich koledze, a potem następny zgłaszał się na ochotnika, żeby dostać bęcki. Tak, Bond to typowy bohater, ale zdecydowanie w wersji exclusive.
I właśnie taka jest Ewa. Niezależna, pewna siebie, żeby nie powiedzieć zarozumiała, chodzi własnymi ścieżkami, jasno ustala zasady, nie przejmuje się opinią innych, można wręcz pomyśleć, że na wszystko ma wylane. Z drugiej strony, jest zdeterminowana i profesjonalna, zależy jej na rozwiązaniu sprawy, choć robi to zdalnie i cudzymi rękami. Tu właśnie najbardziej ucierpiała moja dziennikarska dusza. Zdalny to może być copywriter, ale reportażysta? Jednak właśnie to czasem robiło z niej taką superbohaterkę, takiego żeńskiego Bonda czy innego Macgavera, na co zazwyczaj reaguję właśnie przewróceniem oczu. Bo sposób działania Ewy nie wpływał negatywnie na jej skuteczność. Ale i tak to nie dziennikarskie śledztwo było tu istotne.
Zaginieni Majchrzakowie, akcja poszukiwacza? Tak można ją znaleźć w tej książce, ale właśnie - znaleźć. Oczywiście między wierszami dowiadujemy się, jak wygląda sytuacja, sprawa małżeństwa stopniowo zostaje odkrywana, ale zdecydowanie jest jedynie dodatkiem do tych wspomnianych wyżej demonów, z którymi boryka się Ewa. To analiza psychologiczna bohaterki i osób w jej kręgu są rzeczywistą treścią tej książki.
Każdy, kto sięgnie po tę książka z myślą o wartkiej akcji z pewnością się zawiedzie i mówię to z całą świadomością. Bo po prostu tego tu nie znajdzie. Ale jeśli kręcą was pokrętne losy, charakterystyczne osobowości i specyficzne style bycia głównych bohaterów, to jesteśmy w domu.
Z notki o wykształceniu i doświadczeniu zawodowym autorki wnioskuję, że chciała wciągnąć czytelnika w coś znacznie głębszego niż w fabułę. I mówiąc najprościej dużo od niego wymaga. Czytania nie ułatwia też język, który przypominał rozmowy dżentelmena i damy na wykwintnym przyjęciu dla bogaczy.
"Kruk andaluzyjski" to debiut Katarzyny Dryńskiej, i jak przy debiucie bywa, trzeba otwarcie powiedzieć, że ma autorka jeszcze nad czym popracować. Niejasna fabula i trudny język w tym przypadku były czymś świeżym, ale ważne, by w kolejnej publikacji nie przedobrzyć. Raczej więc wypatrywałabym czegoś lżejszego.
Podsumowując "Kruk andaluzyjski" to ciekawy pod względem treści i formy debiut. To historia Ewy, która jako dziennikarka poszukuje prawdy, ale ta zawarta w fabule jest tylko pretekstem, żeby poszukała prawdy w sobie, w relacjach z osobami, które stawały na jej drodze kiedyś i dziś.
Kiedy adrenalina i walka z własnymi demonami wiodą cię na skraj przepaści
Redaktor Ewa Mulner podejmuje się odszukania zaginionego w Wenezueli małżeństwa Majchrzaków, które ma niejasne powiązania z rodziną Hugo Cháveza, i napisania na ten temat reportażu. Sprawa nie jest prosta, a wkroczenie na tereny objęte działaniami partyzantów wyjątkowo niebezpieczne. Czy determinacja Ewy wystarczy, by rozwikłać zagadkę zaginięcia? Jak daleko posunie się dziennikarka?
Opis za wydawnictwem
Główna bohaterka jest tajemnicza, bywa drażniąca, a jej cechy momentami wydają się być sprzeczne. Ale własnie ten misz-masz cech charakteru sprawia, że jest intrygująca.
Przeszło mi przez myśl, że w tej postaci są elementy, które zazwyczaj pojawiają się przy kreowaniu męskich bohaterowie.
Kojarzycie te sceny z kolejnych części Jamesa Bonda, kiedy on stoi sam przeciwko kilkunastu napastników i - oczywiście - ich pokonuje? Zawsze bawiło mnie to, że każdy podchodził do niego pojedynczo. Wszyscy grzecznie czekali aż agent 007 skopie tyłek ich koledze, a potem następny zgłaszał się na ochotnika, żeby dostać bęcki. Tak, Bond to typowy bohater, ale zdecydowanie w wersji exclusive.
I właśnie taka jest Ewa. Niezależna, pewna siebie, żeby nie powiedzieć zarozumiała, chodzi własnymi ścieżkami, jasno ustala zasady, nie przejmuje się opinią innych, można wręcz pomyśleć, że na wszystko ma wylane. Z drugiej strony, jest zdeterminowana i profesjonalna, zależy jej na rozwiązaniu sprawy, choć robi to zdalnie i cudzymi rękami. Tu właśnie najbardziej ucierpiała moja dziennikarska dusza. Zdalny to może być copywriter, ale reportażysta? Jednak właśnie to czasem robiło z niej taką superbohaterkę, takiego żeńskiego Bonda czy innego Macgavera, na co zazwyczaj reaguję właśnie przewróceniem oczu. Bo sposób działania Ewy nie wpływał negatywnie na jej skuteczność. Ale i tak to nie dziennikarskie śledztwo było tu istotne.
Zaginieni Majchrzakowie, akcja poszukiwacza? Tak można ją znaleźć w tej książce, ale właśnie - znaleźć. Oczywiście między wierszami dowiadujemy się, jak wygląda sytuacja, sprawa małżeństwa stopniowo zostaje odkrywana, ale zdecydowanie jest jedynie dodatkiem do tych wspomnianych wyżej demonów, z którymi boryka się Ewa. To analiza psychologiczna bohaterki i osób w jej kręgu są rzeczywistą treścią tej książki.
Każdy, kto sięgnie po tę książka z myślą o wartkiej akcji z pewnością się zawiedzie i mówię to z całą świadomością. Bo po prostu tego tu nie znajdzie. Ale jeśli kręcą was pokrętne losy, charakterystyczne osobowości i specyficzne style bycia głównych bohaterów, to jesteśmy w domu.
Z notki o wykształceniu i doświadczeniu zawodowym autorki wnioskuję, że chciała wciągnąć czytelnika w coś znacznie głębszego niż w fabułę. I mówiąc najprościej dużo od niego wymaga. Czytania nie ułatwia też język, który przypominał rozmowy dżentelmena i damy na wykwintnym przyjęciu dla bogaczy.
"Kruk andaluzyjski" to debiut Katarzyny Dryńskiej, i jak przy debiucie bywa, trzeba otwarcie powiedzieć, że ma autorka jeszcze nad czym popracować. Niejasna fabula i trudny język w tym przypadku były czymś świeżym, ale ważne, by w kolejnej publikacji nie przedobrzyć. Raczej więc wypatrywałabym czegoś lżejszego.
Podsumowując "Kruk andaluzyjski" to ciekawy pod względem treści i formy debiut. To historia Ewy, która jako dziennikarka poszukuje prawdy, ale ta zawarta w fabule jest tylko pretekstem, żeby poszukała prawdy w sobie, w relacjach z osobami, które stawały na jej drodze kiedyś i dziś.
Książka zupełnie nie dla mnie, ale recenzja fajna :)
OdpowiedzUsuńZ naciskiem na psychologiczny - to coś dla mnie :)
OdpowiedzUsuńRecenzję bardzo przyjemnie się czyta. Książka niestety zupełnie nie w moim klimacie.
OdpowiedzUsuń