Nowy dom na wyrębach - jeden i dwa
Po dziesięciu latach wróciłam do Wyrębów. Do "Domu na wyrębach", książki dla mnie wyjątkowej i ważnej, bo to właśnie po lekturze debiutu Stefana Dardy odkryłam polskich autorów.
Tak, "odkryłam" to dobre słowo. Wcześniej znałam tych ze szkolnych lektur. Może jakaś Siesicka czy Grochola czasem się trafiły, ale poza tym było słabo.
Zaczytywałam się w Johnie Grishamie i Stephenie Kingu, gdy siostra poleciła mi "Dom na Wyrębach" Stefana Dardy. Spodoba ci się na pewno - mówiła. I wiedziała, co mówi. Bo przepadłam. Zresztą wspominałam już o tym. W każdym razie po "Domie..." z ochotą sięgałam po kolejne książki Stefana Dardy. Przeczytałam i cykl Czarny Wygon i zbiór opowiadań Opowiem ci mroczną historię oraz coś nieco innego "Zabij mnie Tato", thriller sensacyjny. A całkiem niedawno "Cymanowski Młyn" - połączenie grozy z literaturą obyczajową, którą autor napisał w duecie z Magdaleną Witkiewicz.
A teraz przyszło mi wrócić do miejsca, w którym wszystko się zaczęło. I działo się od nowa... Z racji, że obie nowe części są kontynuacją, opiszę je w jednym wpisie.
Dla Marka, bohatera pierwszej części przeprowadzka na wieś do klimatycznego domku daleka była od sielanki. Przegrał walkę z demonem, dosłownie i w przenośni. Dom na Wyrębach odziedziczył po nim Hubert. Czy zmarły przyjaciel zostawił mu także w spadku klątwę?
Muszę przyznać, że początek był ciężki, musiałam sobie wszystko powoli przypominać, czego nie ułatwiała forma książki. I bynajmniej nie jest to zarzut. Autor przeplatał wydarzenia realne z sennymi koszmarami bohatera, zacierając granicę między jawą a snem. Dzięki temu czytelnik na własnej skórze odczuwał dezorientację i lęk bohatera. Lubię i doceniam taką grę z czytelnikiem, więc to oceniam na duży plus.
Uwielbiam literaturę grozy. Jak wspomniałam wyżej, wcześniej o odpowiednią dawkę lęku w moim organizmie dbał Stephen King. Ale Stefan Darda udowodnił, że straszyć może nie tylko w Stanie Maine Ameryki Północnej, ale również w Polsce, na przykład na Roztoczu. W Wyrębach.
Przypomniał, że z naszych podań i wierzeń ludowych można garściami czerpać inspiracje, których starczy na setki, tysiące książek. I tak tylko przypominam, że hollywoodzkie wampiry mogą sobie błyszczeć, ale cokolwiek by nie robiły - pochodzą z mitologi słowiańskiej! W kontynuacji swoje debiutanckiej powieści autor sięgnął po inny motyw z prasłowiańskich wierzeń, czym pozytywnie mnie zaskoczył.
Jeśli dodać to tego styl, który z jednej strony jest lekki i łatwo się czyta, a z drugiej buduje klimat niepewności to dostajemy porządny kawałek literatury grozy.
Minusy? Ależ oczywiście. Moje uwielbienie do gatunku i autora nie może mnie zaślepić. Największe zarzuty mam do kreacji bohaterów. Hubert, choć zdawał się rozumieć sytuację, w której się znalazł, czasami drażnił naiwnością i nieumiejętnością łączenia faktów. O ile jego sceptycyzm był zrozumiały, o tyle brak intuicji w pewnych momentach zwyczajnie irytowała. Podobnie jak infantylność Ewy, wspólnej znajomej Huberta i Marka. A konkretnie prowadzenie przez nią pamiętnika i sposób relacjonowania wydarzeń. Sam fakt prowadzenia dziennika przez trzydziestokilkuletnią kobietę mnie nie dziwi, wystarczy zobaczyć ile mamy dziś blogerek (tak też zaliczam się do tej grupy) Ale gdy dojrzała kobieta używa sformowania "Dobranoc Pamiętniczku", to nie potrafię traktować takiej postaci poważnie. No dobrze, wyrzuciłam to z i siebie i mogę przejść dalej.
A zakończę kolejnym plusem. Tym razem za easter eggs, czyli niespodzianki w treści czekające na czytelników. Zabieg spotykany częściej w grach komputerowych, ale i w literaturze ich nie brakuje. A przejawia się na przykład nawiązywaniem do innych książek. I to właśnie zrobił Darda, gdzieś pomiędzy wierszami sięgnął do innych swoich tytułów. Uwielbiam, odkrywać takie niespodzianki i jestem wdzięczna autorowi, że funduje czytelnikom dodatkową rozrywkę. I z wiadomych względów nie zdradzę, o które wątki chodzi. Nie będę psuć Wam zabawy.
Tytuł: Nowy dom na wyrębach, Nowy dom na wyrębach II
Autor: Stefan Darda
Wydawnictwo: Videograf
2017, 2018
Tak, "odkryłam" to dobre słowo. Wcześniej znałam tych ze szkolnych lektur. Może jakaś Siesicka czy Grochola czasem się trafiły, ale poza tym było słabo.
Dom na wyrębach - jak tam trafiłam?
Zaczytywałam się w Johnie Grishamie i Stephenie Kingu, gdy siostra poleciła mi "Dom na Wyrębach" Stefana Dardy. Spodoba ci się na pewno - mówiła. I wiedziała, co mówi. Bo przepadłam. Zresztą wspominałam już o tym. W każdym razie po "Domie..." z ochotą sięgałam po kolejne książki Stefana Dardy. Przeczytałam i cykl Czarny Wygon i zbiór opowiadań Opowiem ci mroczną historię oraz coś nieco innego "Zabij mnie Tato", thriller sensacyjny. A całkiem niedawno "Cymanowski Młyn" - połączenie grozy z literaturą obyczajową, którą autor napisał w duecie z Magdaleną Witkiewicz.
A teraz przyszło mi wrócić do miejsca, w którym wszystko się zaczęło. I działo się od nowa... Z racji, że obie nowe części są kontynuacją, opiszę je w jednym wpisie.
Całkiem nowy dom na wyrębach
Dla Marka, bohatera pierwszej części przeprowadzka na wieś do klimatycznego domku daleka była od sielanki. Przegrał walkę z demonem, dosłownie i w przenośni. Dom na Wyrębach odziedziczył po nim Hubert. Czy zmarły przyjaciel zostawił mu także w spadku klątwę?
Muszę przyznać, że początek był ciężki, musiałam sobie wszystko powoli przypominać, czego nie ułatwiała forma książki. I bynajmniej nie jest to zarzut. Autor przeplatał wydarzenia realne z sennymi koszmarami bohatera, zacierając granicę między jawą a snem. Dzięki temu czytelnik na własnej skórze odczuwał dezorientację i lęk bohatera. Lubię i doceniam taką grę z czytelnikiem, więc to oceniam na duży plus.
Mitologia słowiańska w Nowym domu na wyrębach
Uwielbiam literaturę grozy. Jak wspomniałam wyżej, wcześniej o odpowiednią dawkę lęku w moim organizmie dbał Stephen King. Ale Stefan Darda udowodnił, że straszyć może nie tylko w Stanie Maine Ameryki Północnej, ale również w Polsce, na przykład na Roztoczu. W Wyrębach.
Przypomniał, że z naszych podań i wierzeń ludowych można garściami czerpać inspiracje, których starczy na setki, tysiące książek. I tak tylko przypominam, że hollywoodzkie wampiry mogą sobie błyszczeć, ale cokolwiek by nie robiły - pochodzą z mitologi słowiańskiej! W kontynuacji swoje debiutanckiej powieści autor sięgnął po inny motyw z prasłowiańskich wierzeń, czym pozytywnie mnie zaskoczył.
Jeśli dodać to tego styl, który z jednej strony jest lekki i łatwo się czyta, a z drugiej buduje klimat niepewności to dostajemy porządny kawałek literatury grozy.
Minusy? Ależ oczywiście. Moje uwielbienie do gatunku i autora nie może mnie zaślepić. Największe zarzuty mam do kreacji bohaterów. Hubert, choć zdawał się rozumieć sytuację, w której się znalazł, czasami drażnił naiwnością i nieumiejętnością łączenia faktów. O ile jego sceptycyzm był zrozumiały, o tyle brak intuicji w pewnych momentach zwyczajnie irytowała. Podobnie jak infantylność Ewy, wspólnej znajomej Huberta i Marka. A konkretnie prowadzenie przez nią pamiętnika i sposób relacjonowania wydarzeń. Sam fakt prowadzenia dziennika przez trzydziestokilkuletnią kobietę mnie nie dziwi, wystarczy zobaczyć ile mamy dziś blogerek (tak też zaliczam się do tej grupy) Ale gdy dojrzała kobieta używa sformowania "Dobranoc Pamiętniczku", to nie potrafię traktować takiej postaci poważnie. No dobrze, wyrzuciłam to z i siebie i mogę przejść dalej.
Easter Eggs w gratisie
A zakończę kolejnym plusem. Tym razem za easter eggs, czyli niespodzianki w treści czekające na czytelników. Zabieg spotykany częściej w grach komputerowych, ale i w literaturze ich nie brakuje. A przejawia się na przykład nawiązywaniem do innych książek. I to właśnie zrobił Darda, gdzieś pomiędzy wierszami sięgnął do innych swoich tytułów. Uwielbiam, odkrywać takie niespodzianki i jestem wdzięczna autorowi, że funduje czytelnikom dodatkową rozrywkę. I z wiadomych względów nie zdradzę, o które wątki chodzi. Nie będę psuć Wam zabawy.
Tytuł: Nowy dom na wyrębach, Nowy dom na wyrębach II
Autor: Stefan Darda
Wydawnictwo: Videograf
2017, 2018
Właśnie poznałam nowe nazwisko :) Nie jest to mój ulubiony gatunek, ale kto wie, może kiedyś sięgnę, pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńNigdy nie słyszałam o tym autorze i jego książkach. Będę je miała na uwadze. :)
OdpowiedzUsuńWczoraj skończyłem cykl "Wyręby". Dla mnie rewelacja. Teraz robię sobie przerwę od polskich autorów. Po przygodzie z S. Dardą i A. Urbanowiczem ("Inkub") wracam do ukochanego S. Kinga. Przede mną "Mroczna połowa".
OdpowiedzUsuńWłaśnie czytam najnowszą powieść Dardy "Przebudzenie zmarłego czasu" i nie mogę powiedzieć, żebym była oczarowana, bo to nie tego typu literatura, za to wciąga niesamowicie. Trudno się od niej oderwać.
OdpowiedzUsuńNie miałam okazji spotkać się z twórczością tego autora, ale książka wydaje się idealna dla mnie :)
OdpowiedzUsuńTematyka nie do końca moja (albo po prostu nie trafiłam na dobre pozycje). Ale z checią przeczytam. O Polsce wiem mało, bo faktycznie, cześciej siegan po zagranicznych autorów.
OdpowiedzUsuńNo to mam dylemat. Nie lubię horrorów, tylko taki lekki dreszczyk potrafię przetrawić. Po Kingowym "Miasteczku Salem" nie mogłam patrzeć na okna w ciemnościach. Ale uwielbiam mitologię Słowiańską. I co teraz? :)
OdpowiedzUsuńNie czytłam żadnej z tych pozycji - wstyd się przyznać, bo nawet nie kojarzę autora...;)
OdpowiedzUsuń