Balony, balony! Komu balony?
Królują na dziecięcych imprezach. Urodziny, wesela, sylwester. Nieśmiertelny gadżet reklamowy
wręczany najmłodszym na festynach, piknikach, festiwalach. Rodzice może
reagują z mniejszym entuzjazmem. Ja na pewno. Za każdym razem, kiedy
jakaś animatorka wręcza moim pociechom kolorowe balony przyklejam
uśmiech i pozwalam córeczkom je wziąć. Tak naprawdę mam nadzieję, że
zaraz pękną lub porwie je wiatr. Nie chcę ich w domu, bo zbierają kurz i
śmierdzą gumą. Jednak czego się nie robi dla swoich dzieci? Dzieci je
kochają. Balony to
radość.
Ale nie te z książki M. Sajnóg. Te zwiastują... śmierć!
Cóż, najwyraźniej nie tylko ja ich nie lubię. Wcześniej skutecznie zniechęcał do nich Stephen King w "To", kiedy rozdawał je clown Pennywise. Marny był koniec dziecka, który otrzymał czerwony balonik.
Zauważcie, że one zawsze są czerwone. Te z książki Małgorzaty Sajnog też były.
Pewnego dnia pojawiły się na niebie i pękły. Pękły, zrzucając na ziemię śmiertelnego wirusa, który najpierw zaatakował zwierzęta i ludzi, zamieniając ich w agresywne bestie, a potem w... rośliny.
"Balony" to debiutancka, dość zaskakująca, powieść Małgorzaty Sajnóg. Z jednej strony jest to powiew świeżości, bo postapo ostatnio zdaje się być synonimem zombie. Fakt, że tym razem za zagładę są odpowiedzialne rośliny odebrałam pozytywnie. Z tym, że dla mnie to już za bardzo poszło w fantastykę (jakby zombie były realne ;)), żeby nie powiedzieć baśniowość.
I to właśnie mnie zaskoczyło. Kiedy przeczytałam o balonach zrzucających wirus na ziemię miałam przed oczami scenę z filmu "Epdemia" z Dustinem Hoffmanem i Rene Russo.
Dostałam coś zgoła innego. Młodzieżówkę z wirusem w tle. Tak, "Balony" to zdecydowanie powieść dla młodzieży. Takie fantastyczne, baśniowe właśnie, postapo. Jako że główną bohaterką jest nastolatka (oczywiście wybrana, posiadająca zdolności, o których nie wiedziała, odporna na śmiercionośny wirus) to poza takimi wątkami jak zbliżający się nieuchronnie koniec świata w Balonach uświadczymy rozterki i doświadczenia charakterystyczne dla tego wieku, jak potęga przyjaźni i pierwsze miłości.
To niestety odbiło się na stylu, szczególnie na dialogach. Te, jak wiemy, do najprostszych w warsztacie pisarza nie należą. A rozmowy Rossy i Nathaniela są momentami bardzo, ale to bardzo infantylne, co wywoływało u mnie uczucie irytacji. Nie do końca też rozumiem i nie przemawia do mnie nazywanie bohaterów tak oryginalnymi imionami, skoro akcja dzieje się w Polsce.
Trzeba jednak przyznać, że fabuła jest na tyle wciągająca, a całość napisana tak lekko, że czyta się tę książkę nie tylko szybko, ale i z zaciekawieniem. Uchylający rąbka tajemnicy prolog i zakończenie sugerujące ciąg dalszy też zrobiły swoje. Chcę wiedzieć, co będzie dalej.
Ale nie te z książki M. Sajnóg. Te zwiastują... śmierć!
Cóż, najwyraźniej nie tylko ja ich nie lubię. Wcześniej skutecznie zniechęcał do nich Stephen King w "To", kiedy rozdawał je clown Pennywise. Marny był koniec dziecka, który otrzymał czerwony balonik.
Zauważcie, że one zawsze są czerwone. Te z książki Małgorzaty Sajnog też były.
Pewnego dnia pojawiły się na niebie i pękły. Pękły, zrzucając na ziemię śmiertelnego wirusa, który najpierw zaatakował zwierzęta i ludzi, zamieniając ich w agresywne bestie, a potem w... rośliny.
"Balony" to debiutancka, dość zaskakująca, powieść Małgorzaty Sajnóg. Z jednej strony jest to powiew świeżości, bo postapo ostatnio zdaje się być synonimem zombie. Fakt, że tym razem za zagładę są odpowiedzialne rośliny odebrałam pozytywnie. Z tym, że dla mnie to już za bardzo poszło w fantastykę (jakby zombie były realne ;)), żeby nie powiedzieć baśniowość.
I to właśnie mnie zaskoczyło. Kiedy przeczytałam o balonach zrzucających wirus na ziemię miałam przed oczami scenę z filmu "Epdemia" z Dustinem Hoffmanem i Rene Russo.
Dostałam coś zgoła innego. Młodzieżówkę z wirusem w tle. Tak, "Balony" to zdecydowanie powieść dla młodzieży. Takie fantastyczne, baśniowe właśnie, postapo. Jako że główną bohaterką jest nastolatka (oczywiście wybrana, posiadająca zdolności, o których nie wiedziała, odporna na śmiercionośny wirus) to poza takimi wątkami jak zbliżający się nieuchronnie koniec świata w Balonach uświadczymy rozterki i doświadczenia charakterystyczne dla tego wieku, jak potęga przyjaźni i pierwsze miłości.
To niestety odbiło się na stylu, szczególnie na dialogach. Te, jak wiemy, do najprostszych w warsztacie pisarza nie należą. A rozmowy Rossy i Nathaniela są momentami bardzo, ale to bardzo infantylne, co wywoływało u mnie uczucie irytacji. Nie do końca też rozumiem i nie przemawia do mnie nazywanie bohaterów tak oryginalnymi imionami, skoro akcja dzieje się w Polsce.
Trzeba jednak przyznać, że fabuła jest na tyle wciągająca, a całość napisana tak lekko, że czyta się tę książkę nie tylko szybko, ale i z zaciekawieniem. Uchylający rąbka tajemnicy prolog i zakończenie sugerujące ciąg dalszy też zrobiły swoje. Chcę wiedzieć, co będzie dalej.
Za możliwość przeczytania książki dziękuję autorce, Małgorzacie Sajnóg i
Wydawnictwu Novae Res
Wydawnictwu Novae Res
Tytuł: Balony
Autor: Małgorzata Sajnóg
Wydawnictwo: Novae Res
Liczba stron: 270
Brzmi bardzo intrygująco.
OdpowiedzUsuńNiestety fantastyka to nie moja bajka, choć muszę przyznać, że balony zwuastujace śmierć to ciekawy pomysł
OdpowiedzUsuńLubię fantastykę, ale raczej tą dla dorosłych. Ciekawa pozycja :)
OdpowiedzUsuńOoo wydaje sie bardzo, bardzo ciekawe!
OdpowiedzUsuńUwielbiam fantastykę, a fabuła tej książki wydaje się naprawdę interesująca :)
OdpowiedzUsuńTo prawda, od kilku lat w książkach, grach i filmach panuje istny boom na zombie jako główny element postapokaliptycznych wizji świata. Czekam, kiedy to się odbiorcom wreszcie przeje, ale końca póki co nie widać ;-)
OdpowiedzUsuńRecenzowana książka wydaje się na tym tle faktycznie wyróżniać. Pomysł z balonami niebanalny, tym bardziej, że ludziom kojarzą się one na ogół z bezpieczeństwem, radosnym, beztroskim dzieciństwem. Nikt nie spodziewa się zagrożenia płynącego z tak niewinnego przedmiotu.
Książka chyba nie dla mnie, nie sięgnę po nią ale Ciebie zapraszam na mojego bloga - jakiś czas temu pisałam o tym, jak zostałam recenzentem. OBSERWUJĘ :)
OdpowiedzUsuńSuper. Książka, kawa i balony :) Ubustwiam
OdpowiedzUsuńok
OdpowiedzUsuń