Cymanowski młyn, Stefan Darda, Magdalena Witkiewicz

Połączenie grozy i powieści obyczajowej... Wspólna książka Stefana Dardy, polskiego Stephena Kinga i Magdaleny Witkiewicz, specjalistki od szczęśliwych zakończeń.  Połączenie tak nieoczywiste, że aż dobre i zastanawiam się, dlaczego nikt nie wpadł na to wcześniej. Dlaczego TA dwójka autorów nie wpadła na to wcześniej? Ale, jak to mówią, lepiej późno niż później. I oby nie ostatni raz.


Małżeństwo Moniki i Macieja przechodzi głęboki kryzys.
Oboje łudzą się, że tajemniczy prezent: urlop w leśnym pensjonacie, z dala od ludzi i cywilizacji, może jeszcze wszystko uratować. Początkowo ulegają romantycznym chwilom, jednak nagły wyjazd Macieja budzi demony przeszłości. Łukasz, przystojny syn właściciela, do złudzenia przypomina Monice jej byłego narzeczonego. Czy to tylko przypadkowe podobieństwo?
Wyjazd, który miał ratować związek, okazuje się początkiem trudnych do wyjaśnienia i niepokojących zdarzeń. Nic nie jest oczywiste, bohaterowie głęboko skrywają tajemnice, a na światło dzienne wypływają przerażające wspomnienia o krwawych zbrodniach sprzed lat.
Kim tak naprawdę jest Łukasz? Czy małżeństwo Moniki i Maćka przetrwa próbę sił? I jaką rolę pełni dziewczynka ze starej wyblakłej fotografii?
Opis za wydawcą 
Twórczość Stefana Dardy jest mi szczególnie bliska. To od jego debiutanckiej książki, "Domu na Wyrębach" zaczęła się moja przygoda z polskimi autorami. Może dziś mało kto pamięta, ale jeszcze dziesięć lat temu, rodzimi twórcy nie byli tak popularni, jak dzisiaj. Pisali oczywiście, ale marketing był zgoła mniejszy. Potem wydawcy w nich uwierzyli, a wśród czytelników pojawiły się akcje zachęcające do czytania polskich autorów. I właśnie jakiś czas przed tym wysypem polskich książek na księgarnianych półkach, siostra poleciła mi przeczytanie "Domu na Wyrębach". Wiedziała, że uwielbiam Kinga i wierzyła, że znajdę go w osobie Dardy. Nie myliła się. Przepadłam i pomyślałam sobie: "Hellow, czemu ja tak rzadko czytam książki polskich pisarzy?" I zaczęłam po nich sięgać dużo częściej. A książek Stefana Dardy wypatruję z niecierpliwością i darzę zachwytem wręcz symbolicznym.

Natomiast owo poleczenie grozy z literaturą obyczajową wydało mi się naprawdę ciekawym zabiegiem. Jak nie literackim, to choćby marketingowym ;)

Sielanka przepleciona niepokojem, wątki romantyczne podsycone przerażającymi wydarzeniami z przeszłością, leniwe wakacje i dramatyczne wydarzenia. To wszystko znajdziemy w "Cymanowskim Młynie". To niebywałe, jak to wspaniale ze sobą współgra, jak zgrabnie jest połączone. Warto zaznaczyć, że ani to groza z krwi i kości ani wyłącznie słodka historia o miłości. To - zgodnie z zapowiedzią - połączenie obu gatunków. I jeśli weźmiemy na to poprawkę, czeka nas całkiem przyjemnie spędzony czas.

Autorzy przedstawiają akcje z kilu perspektyw, korzystając z dwóch form narracji. Pierwszoosobowa, głównie z punktu widzenia Moniki, czasem innych bohaterów i trzecioosobowa, najczęściej dotycząca wydarzeń z życia Jerzego, właściciela pensjonatu. Style obojga autorów nie są mi obce i strzelam ;), że za Moniką i jej rozważeniami stała Magdalena Witkiewicz, a ponure obserwacje i mroczne wspomnienia Jerzego wyszły spod pióra Stefana Dardy. Ale mogę się mylić ;) W każdym razie relacje doskonale się uzupełniały tworząc spójną, wielowarstwową całość.



"Cymanowski Młyn" to książka z gatunku lekkich, i tak właśnie lekkie książki powinny być napisane. Czyta się łatwo i przyjemnie, fabuła porywa czytelnika, przenosi do małej kaszubskiej wioski i nie pozwala z niej wyjść. Nie brakuje tu oczywiście przemyconych wartości. To książka o tęsknocie i poświęceniu dla innych, o przeszłości, która tak łatwo nas pochłania i o "tu i teraz", które zbyt często nam umyka.


Polecam już teraz, ale jeśli potrafisz uzbroić się w cierpliwość to radzę poczekać do wakacji. Pojedź do jakieś niewielkiej, niepozornej agroturystki (najlepiej na Kaszubach, ale wszędzie gdzie klimat, będzie dobrze) weź ze sobą "Cymanowski Młyn" i zanurz się lekturze. To obowiązkowa lektura na tegoroczne wakacje. Obowiązkowa!!!


Ocena tradycyjna 7/10


Za możliwość przeczytania książki dziękuję Autorowi, Stefanowi Dardzie, z którym będę miała okazję porozmawiać w maju w Bibliotece Gdynia i z czego się niezmiernie cieszę. 

6 komentarzy:

  1. Bardzo podobała mi się ta książka :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zakupiłam już do biblioteki, więc pewnie niedługo uda mi się ją przeczytać ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Przeczytałam tą książkę z zapartym tchem:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Lubię klimaty Pani Witkiewicz - literatura obyczajowa to moje klimaty :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Magdalena Witkiewicz i Sefan Darda -dwa światy ,dwa odrębne spojrzenia na historię...Autorzy popełnili pewnego rodzaju mezalians literacki i to, moim zdaniem widać.Książka nieco "nierówna",a znając twórczość obydwojga raczej można rozpoznać styl w danym fragmencie.Czyta się dobrze i szybko(choć to chyba raczej wada niż zaleta).Ciekawe wątki,wartka akcja ,nastrojowe momenty -wszystko to świadczy,że ten związek(autorów) powinien się rozwijać i docierać.Może być z tego jeszcze całkiem udane stadło...Ku uciesze czytelników,rzecz jasna.

    OdpowiedzUsuń