Moje spotkanie z Jakubem Małeckim w Bibliotece Gdynia
Z twórczością Jakuba Małeckiego po raz pierwszy spotkałam się w 2017 roku, tuż po premierze Rdzy. Właśnie zaczynałam pracę w Bibliotece Gdynia, a tam zaplanowane było spotkanie z nim w ramach cyklu Pierwsze czytanie. Podczas tych spotkań zapraszani autorzy, przedstawiciele nowej prozy polskiej, prezentują fragment niepublikowanej twórczości. Spotkania w cyklu prowadzi Olga z Wielkiego Buka. Ja miałam pójść służbowo, zrobić trochę zdjęć, wrzucić na fb, ale oczywiście chciałam się przygotować, więc musiałam coś przeczytać. A jak to przed spotkaniem, wszystko wypożyczone. Został mi się tylko "Dżozef", czyli jedna z wcześniejszych książek autora. Książkę przeczytałam była bardzo dobra i wstrząsająca. Cierpienie się aż wylewało z między kart i chociaż spotkanie z autorem było fantastyczne, najzwyczajniej w świecie bałam się sięgać po jego kolejne książki, bo opinie w sieci zdradzały, że z cierpieniem i to dziecka jeszcze się w jego twórczości spotkam.
Ale. To, że jego książka mną wstrząsnęła, nie znaczy, że mnie nie zachwyciła. Potrzebowałam bodźca, by sięgnąć po kolejne. Więc kiedy pojawiał się okazja, by poprowadzić spotkanie z autorem. Powiedziałam głośne TAK i zababram się do czytania kolejnych tytułów. Przeczytałam Rdzę, Nikt nie idzie i Dygot. I jestem ZACHWYCONA. Recenzje będą się pojawiać systematycznie, a tym czasem relacja ze spotkania.
Charakterystyczne dla twórczości Kuby jest to, że jego książek nie da się sklasyfikować, są bardzo niejednoznaczne gatunkowo. Pisze książki o wysokiej wartości literackiej, jednocześnie dając czytelnikowi zabawę podczas czytania. Jak on to robi, że jednocześnie idzie niby z prądem a jednak pod prąd?
Kuba odpowiedział, że zawsze mu zależało na tym, żeby nie dać się zaszufladkować, właśnie dlatego, że chce zaskakiwać czytelnika, dać mu za każdym razem coś nowego.
Swoje historie opowiada może nie od Adama i Ewy, ale przedstawiając historię bohatera, tak naprawdę przedstawia historię jego rodziny, przodków. Dlaczego? Bo chce być w porządku w stosunku do czytelników, zagłębia się w historię, którą przedstawia. Wyznał też, że ktoś kiedyś mu powiedział, że ma mózg starej kobiety bo najlepiej się czuje pisząc z perspektywy takiej bohaterki. Przypomniałam mu, że w Sebastianie z Dygotu można doszukiwać się pierwowzór z podwórka Kuby w rodzinnym Kole. Przyznał rację, ale zastrzegł, że sama historia Sebastiana byłaby płaska, nic nie wniosłaby w życie czytelnika, a nie mógł go zawieźć. Dlatego trzeba było ją wzmocnić historią jego przodków.
Jakub Małecki jest perfekcjonistą, chociaż zastrzega że z tym walczy. Jednocześnie jest bardzo skromnym i zabawnym człowiekiem. Wielokrotnie podczas spotkania zaznaczał, jak ważne jest dla niego, by naprawdę nie zawieść zaufania czytelników. Pisarz przez duże P. Celowo nie piszę artysta, bo za tym określeniem autor akurat nie przepada :)
Jego czytelnicy wiedzą, że kiedyś pracował w banku. Raczej za tamtą pracą nie tęskni, ale do dziś pracuje w exelu - zapisuje tam swoich bohaterów - bo jak twierdzi musi się w nich jakoś połapać, skoro ich historia jest taka złożona.
A propos inności w jego książkach - ta najnowsza "Nikt nie idzie" różni się od poprzednich. Jest nieco mniej mroczna, a bardziej optymistyczna, no i akcja nie dzieje się na wsi, ale w Warszawie. Czemu zamienił prowincję na metropolię? Jakub nie planuje tego gdzie będzie rozgrywała się akcja, osadza ją w takiej scenerii, do której pasuje. Impulsem do napisania Nikt nie idzie był widok niepełnosprawnego chłopca w komunikacji miejskiej z plecakiem pełnym balonów.
Zanim przeszłam do pytań od publiczności, dokonałam podsumowania twórczości Kuby i chciałam by się ustosunkowałam. Bo tak: może i trudno określić gatunek, ale nurt zdecydowanie. W jego twórczości jest obecna wieś, czy szeroko pojęta ludowość, relacje międzyludzkie, często miłość i to trudna, niespełniona. Jest szczypta magii i motyw wyjątkowego dziecka i jeszcze piszesz inaczej, nie chce się szufladkować, buntuje się przeciwko tym normom – jak nic - wszystko wskazuje na to, że reprezentuje romantyzm...
Co na to Kuba?
- Nie będę zaprzeczał.
Kurtyna.
Już po części oficjalnej moja przyjaciółka Ola, która przyjechała na spotkanie (jak powiedziała ulubionego autora i najlepszej prowadzącej ever ;) ) specjalnie z Olsztyna. I strzeliła kilka fotek. Między innymi tą. Przerobiłam ją na komiks i zrobiłam konkurs na fejsie - jeszcze trwa - klik. Można wygrać książkę "Nikt nie idzie", a trzeba wymyślić dialog.
fot. Monika Konkel, Biblioteka Gdynia |
Ale. To, że jego książka mną wstrząsnęła, nie znaczy, że mnie nie zachwyciła. Potrzebowałam bodźca, by sięgnąć po kolejne. Więc kiedy pojawiał się okazja, by poprowadzić spotkanie z autorem. Powiedziałam głośne TAK i zababram się do czytania kolejnych tytułów. Przeczytałam Rdzę, Nikt nie idzie i Dygot. I jestem ZACHWYCONA. Recenzje będą się pojawiać systematycznie, a tym czasem relacja ze spotkania.
Mózg starej kobiety, perfekcjonizm i postaci w excelu
Charakterystyczne dla twórczości Kuby jest to, że jego książek nie da się sklasyfikować, są bardzo niejednoznaczne gatunkowo. Pisze książki o wysokiej wartości literackiej, jednocześnie dając czytelnikowi zabawę podczas czytania. Jak on to robi, że jednocześnie idzie niby z prądem a jednak pod prąd?
Kuba odpowiedział, że zawsze mu zależało na tym, żeby nie dać się zaszufladkować, właśnie dlatego, że chce zaskakiwać czytelnika, dać mu za każdym razem coś nowego.
Swoje historie opowiada może nie od Adama i Ewy, ale przedstawiając historię bohatera, tak naprawdę przedstawia historię jego rodziny, przodków. Dlaczego? Bo chce być w porządku w stosunku do czytelników, zagłębia się w historię, którą przedstawia. Wyznał też, że ktoś kiedyś mu powiedział, że ma mózg starej kobiety bo najlepiej się czuje pisząc z perspektywy takiej bohaterki. Przypomniałam mu, że w Sebastianie z Dygotu można doszukiwać się pierwowzór z podwórka Kuby w rodzinnym Kole. Przyznał rację, ale zastrzegł, że sama historia Sebastiana byłaby płaska, nic nie wniosłaby w życie czytelnika, a nie mógł go zawieźć. Dlatego trzeba było ją wzmocnić historią jego przodków.
fot. Karol Kłos |
Jakub Małecki jest perfekcjonistą, chociaż zastrzega że z tym walczy. Jednocześnie jest bardzo skromnym i zabawnym człowiekiem. Wielokrotnie podczas spotkania zaznaczał, jak ważne jest dla niego, by naprawdę nie zawieść zaufania czytelników. Pisarz przez duże P. Celowo nie piszę artysta, bo za tym określeniem autor akurat nie przepada :)
Jego czytelnicy wiedzą, że kiedyś pracował w banku. Raczej za tamtą pracą nie tęskni, ale do dziś pracuje w exelu - zapisuje tam swoich bohaterów - bo jak twierdzi musi się w nich jakoś połapać, skoro ich historia jest taka złożona.
A propos inności w jego książkach - ta najnowsza "Nikt nie idzie" różni się od poprzednich. Jest nieco mniej mroczna, a bardziej optymistyczna, no i akcja nie dzieje się na wsi, ale w Warszawie. Czemu zamienił prowincję na metropolię? Jakub nie planuje tego gdzie będzie rozgrywała się akcja, osadza ją w takiej scenerii, do której pasuje. Impulsem do napisania Nikt nie idzie był widok niepełnosprawnego chłopca w komunikacji miejskiej z plecakiem pełnym balonów.
Widziałem go kilka razy i nie mogłem go sobie wymazać z pamięci, ciągle wracał, zastanawiałem się kim jest, jak wygląda jego życie, kim są jego bliscy. Ja mam chyba jakiś defekt mózgu, że jak jakaś rzecz zwróci mogą uwagę, to nie mogę o tym przestać myśleć - powiedział podczas spotkania.I stąd wzięło się właśnie "Nikt nie idzie" A historia, która postała z tego impulsu, bohaterowie, którzy dzięki niej się zrodzili pasowali bardziej do życia miasta.
Fot. Karol Kłos |
Zanim przeszłam do pytań od publiczności, dokonałam podsumowania twórczości Kuby i chciałam by się ustosunkowałam. Bo tak: może i trudno określić gatunek, ale nurt zdecydowanie. W jego twórczości jest obecna wieś, czy szeroko pojęta ludowość, relacje międzyludzkie, często miłość i to trudna, niespełniona. Jest szczypta magii i motyw wyjątkowego dziecka i jeszcze piszesz inaczej, nie chce się szufladkować, buntuje się przeciwko tym normom – jak nic - wszystko wskazuje na to, że reprezentuje romantyzm...
Co na to Kuba?
- Nie będę zaprzeczał.
Kurtyna.
Już po części oficjalnej moja przyjaciółka Ola, która przyjechała na spotkanie (jak powiedziała ulubionego autora i najlepszej prowadzącej ever ;) ) specjalnie z Olsztyna. I strzeliła kilka fotek. Między innymi tą. Przerobiłam ją na komiks i zrobiłam konkurs na fejsie - jeszcze trwa - klik. Można wygrać książkę "Nikt nie idzie", a trzeba wymyślić dialog.
Fot. Aleksandra Posadzy, Wiosenna Czarownica. Komiks ja :) |
Ten komiks na końcu wymiata. Prowadzenie spotkania z Kubą to sama przyjemność.
OdpowiedzUsuńZaciekawiłaś mnie zarówno spotkaniem autorskim, chociaż od nich raczej zawsze stroniłam, jak i twórczością Jakuba Małeckiego, po którego jeszcze nie miałam odwagi sięgnąć. Ale ta chwila zbliża się wielkimi krokami!
OdpowiedzUsuńPS. Komiks super :D
Ale fajne spotkanie :) A mem na końcu- haha :D
OdpowiedzUsuńFajne porownanie, czyli ksiazki pisane z perspektywy mozgu starej kobiety, z jej wrodzona i rozwinieta wnikliwoscia moga miec sporo uroku.
OdpowiedzUsuńPrzyznam, że nie znam twórczosći Jakuba, chyba czas nadrobić ;).
OdpowiedzUsuńMiałam kiedyś podejście do jego twórczości, ale niestety było mi ciężko.
OdpowiedzUsuńChętnie bym się wybrała na spotkanie z autorem :) Bardzo lubię jego książki, niestety jak były w Warszawie zawsze coś wypadało. Widać, że spotkanie w Gdyni było świetne, a mem - mega :)
OdpowiedzUsuńJeszcze na żadnym spotkaniu nie byłam ale na taki z chęcią bym wpadła.
OdpowiedzUsuńUwielbiam jego książki!:)
OdpowiedzUsuńOsobiście nie bywam na spotkaniach z autorami, ale zakładam, że może to być miło doświadczenie, gdy lubi się czyjąś twórczość. Osobiście też nie czytałem nic z twórczości Małeckiego, chociaż na mojej liście "do przeczytania" znajduje się linijka, by spróbować.
OdpowiedzUsuńUwielbiam twórczość tego autora <3
OdpowiedzUsuńO, nie znałam tego autora, ale bardzo chętnie sięgnę po jego książki! Polecasz którąś konkretną na początek?
OdpowiedzUsuńFajnie napisane. Postacie z książki w Excelu - dobra myśl.
OdpowiedzUsuń