Okularnik, Katarzyna Bonda
Nie wiem kto i dlaczego chciał, żebym nie przeczytała tej książki. Czytałam ją chyba z miesiąc i bynajmniej nie z powodu gabarytów. Żaliłam się już na Facebooku, ale przypomnę: kupiłam ją sobie na Gdańskich Targach Książki, zdobyłam podpis autorki i... ją zgubiłam.
Lekturę zaczęłam tuż przed świętami wielkanocnymi i właśnie dlatego, że po pracy zaszłam na świąteczne zakupy i przepakowywałam torby na stole w jednej z piekarni, straciłam książkę. Została na którymś ze stołów. Poszłam tam następnego dnia, ale po Okularniku ani śladu. I do dziś zastawiam się, kto mógł pomylić mnie ze sobą, wszak dedykacja była dla mnie... No nic, fabuła już mnie wciągnęła, więc trzeba było szybko wypożyczyć. Ale po książki Katarzyny Bondy kolejki jak po mięso za komuny, więc czekałam chyba z dwa tygodnie. Potem czytanie szło mi nawet sprawnie, choć, co robię rzadko, w międzyczasie czytałam też inne książki w ramach współprac. Kolejnym dowodem na to, że ktoś rzucił na mnie klątwę niemożności czytania jest fakt, że nie wzięłam jej w podróż do Elbląga. Siedziałam, patrzyłam w okno i nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Byłam tak zdeterminowana, że już nawet chciałam kupić ją w kiosku na dworcu - nie było, a nawet naiwnie zaszłam to tamtej biblioteki, ale patrz wyżej wątek o komunie.
Została mi więc codzienna lektura w drodze do i z pracy. I udało się. Więc ktokolwiek mnie zniechęcał niech wie, że mu się nie udało. Mało tego, byłam już w okolicach epilogu, gdy dostałam tę książkę w prezencie ;) I mam już z nowym podpisem autorki, która pojawiła się w Gdańsku z racji Festiwalu Apostrof. Ale do brzegu.
Jak już mówiłam wojenki wewnątrz świata czytelniczego mnie bawią. No dobra, chciałam być fajna, chyba jednak bardziej mnie smucą. Tak czy siak, jak toczą się dyskusje o wyższości książek papierowych nad audiobookiem i odwrotnie, tak są obozy za i przeciw twórczości Remigiusza Mroza i Katarzyny Bondy. O tym pierwszym się nie wypowiem, bo nie czytałam, ale książki Katarzyny Bondy cenię. Głównie za to, co przeciwnicy jej zarzucają.
Bo musisz wiedzieć, że ja nie szukam u Bondy wyłącznie kryminału. Ale powieści obyczajowej z wątkiem kryminalnym. Ten może być lepiej lub słabiej zarysowany, bardziej lub mniej (jak w Pochłaniaczu) przypaść mi do gustu. Ale ogólnie lubię czytać o ludziach, historiach, życiu. I u kogo, jak kogo, ale u Katarzyny Bondy to dostaję.
Sasza Załuska postanawia wrócić do policji. Najpierw jednak wyjeżdża na Podlasie do Hajnówki, by raz na zawsze uporządkować swoje życie osobiste. Profilerka uczestniczy w tradycyjnym białoruskim weselu i staje się świadkiem dramatycznych wydarzeń. Uprowadzona panna młoda to kolejna kobieta, związana z lokalnym przedsiębiorcą, która zaginęła bez śladu. Tymczasem w okolicznych lasach wciąż znajdowane są ludzkie szczątki. W każdej z tych niewyjaśnionych spraw przewija się auto – mercedes okularnik. Na jaw wychodzą także mroczne sekrety mieszkańców miasta silnie związane z przeszłością. W 1946 roku na terenach Podlasia oddział jednego z „żołnierzy wyklętych” – Romualda Rajsa „Burego” – dokonał pogromu wsi prawosławnych. Na oczach Saszy sielskie miasteczko zmienia się w arenę krwawych porachunków, podczas których z pełną siłą odżywają polsko-białoruskie antagonizmy.
Żołnierze wyklęci , to temat rzeka i do tego, szczególnie w ostatnim czasie, budzący wiele kontrowersji. I chociaż jeszcze w liceum uwielbiałam historię, dziś perspektywa wątku historycznego w drugiej części serii o Saszy Załuskiej nieco mnie przerażała. Zupełnie niepotrzebnie. Bo choć był tłem książki, a autorka umieszczała akcję zarówno w teraźniejszości, jak i w przeszłości temat wcale nie zdominował książki nie przyćmił zagadki kryminalnej i akcji, która jak tu u tej autorki była wielowarstwowa i wielowątkowa, ale jakże spójna i wartka. Naprawdę, "Okularnik" to Katarzyna Bonda w pełnej krasie.
Było intrygująco, wzruszająco i wielokrotnie przerażająco. Scena pogromu wioski białoruskiej bardzo, bardzo mną wstrząsnęła. I choć duży wpływ mają na to umiejętności pisarki, zwrócę uwagę, że to udokumentowane wydarzenia, które autorka wygrzebała w IPN i przelała na papier, przetłumaczyła na język literacki. Autentyczność w połączeniu z fabułą bardzo tu zadziałały.
Czytałam "Maszynę do pisania" Katarzyny Bondy i wiem, że ma przepis na książkę, a nawet na bestseller. Jednym z jej propozycji na tworzenie fabuły jest czerpanie z faktów. I o ile motyw żołnierzy wyklętych jest bardziej lub mniej znany, o tyle inne smaczki, które serwuje nam autorka są może mniej oczywiste, ale są. Przykłady?
Proszę bardzo:
Takie zabiegi niesamowicie uwiarygadniają fabułę i uwielbiam je wyłapywać. I jestem nimi niemożliwie ukontentowana. Czuję, że pisarka o mnie zadbała, odrobiła pracę domową, przyłożyła się, potraktowała mnie serio.
Zagwozdką jest dla mnie Sasza Załuska. Przede wszystkim cieszy mnie, że bohaterką jest kobietą, ale poza płcią przejawia większość cech typowego bohatera kryminału i mam problem, by określić czy ją lubię. Jej zachowanie w "Okularniku" było... dziwne. Z jednej strony determinacja, z drugiej naiwność. Najpierw imponuje mi inteligencją, by zaraz zachować się jak głupia gęś. Raz zagubiona, raz szczwany lis. W końcu ruda, nie? Niemniej jest w niej coś intrygującego, a z racji, że mam już trzy części tetralogii za sobą (Tak, Lampiony czekają w kolejce na recenzję) to zaczynam dostrzegać szerszy obraz postaci, zaczynam rozumieć żywioły, przez które przechodzi główna bohaterka. I z wielkim zainteresowaniem przeczytam finał.
Za mną Powietrze, Ziemia i Ogień. Woda, (Czerwony Pająk) zakupiona, podpisana, czeka aż po nią sięgnę...
A "Okularnika" polecam z czystym sumieniem.
Moja ocena: wyższa półka
Lekturę zaczęłam tuż przed świętami wielkanocnymi i właśnie dlatego, że po pracy zaszłam na świąteczne zakupy i przepakowywałam torby na stole w jednej z piekarni, straciłam książkę. Została na którymś ze stołów. Poszłam tam następnego dnia, ale po Okularniku ani śladu. I do dziś zastawiam się, kto mógł pomylić mnie ze sobą, wszak dedykacja była dla mnie... No nic, fabuła już mnie wciągnęła, więc trzeba było szybko wypożyczyć. Ale po książki Katarzyny Bondy kolejki jak po mięso za komuny, więc czekałam chyba z dwa tygodnie. Potem czytanie szło mi nawet sprawnie, choć, co robię rzadko, w międzyczasie czytałam też inne książki w ramach współprac. Kolejnym dowodem na to, że ktoś rzucił na mnie klątwę niemożności czytania jest fakt, że nie wzięłam jej w podróż do Elbląga. Siedziałam, patrzyłam w okno i nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Byłam tak zdeterminowana, że już nawet chciałam kupić ją w kiosku na dworcu - nie było, a nawet naiwnie zaszłam to tamtej biblioteki, ale patrz wyżej wątek o komunie.
Została mi więc codzienna lektura w drodze do i z pracy. I udało się. Więc ktokolwiek mnie zniechęcał niech wie, że mu się nie udało. Mało tego, byłam już w okolicach epilogu, gdy dostałam tę książkę w prezencie ;) I mam już z nowym podpisem autorki, która pojawiła się w Gdańsku z racji Festiwalu Apostrof. Ale do brzegu.
Jak już mówiłam wojenki wewnątrz świata czytelniczego mnie bawią. No dobra, chciałam być fajna, chyba jednak bardziej mnie smucą. Tak czy siak, jak toczą się dyskusje o wyższości książek papierowych nad audiobookiem i odwrotnie, tak są obozy za i przeciw twórczości Remigiusza Mroza i Katarzyny Bondy. O tym pierwszym się nie wypowiem, bo nie czytałam, ale książki Katarzyny Bondy cenię. Głównie za to, co przeciwnicy jej zarzucają.
Bo musisz wiedzieć, że ja nie szukam u Bondy wyłącznie kryminału. Ale powieści obyczajowej z wątkiem kryminalnym. Ten może być lepiej lub słabiej zarysowany, bardziej lub mniej (jak w Pochłaniaczu) przypaść mi do gustu. Ale ogólnie lubię czytać o ludziach, historiach, życiu. I u kogo, jak kogo, ale u Katarzyny Bondy to dostaję.
Sasza Załuska postanawia wrócić do policji. Najpierw jednak wyjeżdża na Podlasie do Hajnówki, by raz na zawsze uporządkować swoje życie osobiste. Profilerka uczestniczy w tradycyjnym białoruskim weselu i staje się świadkiem dramatycznych wydarzeń. Uprowadzona panna młoda to kolejna kobieta, związana z lokalnym przedsiębiorcą, która zaginęła bez śladu. Tymczasem w okolicznych lasach wciąż znajdowane są ludzkie szczątki. W każdej z tych niewyjaśnionych spraw przewija się auto – mercedes okularnik. Na jaw wychodzą także mroczne sekrety mieszkańców miasta silnie związane z przeszłością. W 1946 roku na terenach Podlasia oddział jednego z „żołnierzy wyklętych” – Romualda Rajsa „Burego” – dokonał pogromu wsi prawosławnych. Na oczach Saszy sielskie miasteczko zmienia się w arenę krwawych porachunków, podczas których z pełną siłą odżywają polsko-białoruskie antagonizmy.
opis za wydawcą, Wydawnictwo Muza
Żołnierze wyklęci , to temat rzeka i do tego, szczególnie w ostatnim czasie, budzący wiele kontrowersji. I chociaż jeszcze w liceum uwielbiałam historię, dziś perspektywa wątku historycznego w drugiej części serii o Saszy Załuskiej nieco mnie przerażała. Zupełnie niepotrzebnie. Bo choć był tłem książki, a autorka umieszczała akcję zarówno w teraźniejszości, jak i w przeszłości temat wcale nie zdominował książki nie przyćmił zagadki kryminalnej i akcji, która jak tu u tej autorki była wielowarstwowa i wielowątkowa, ale jakże spójna i wartka. Naprawdę, "Okularnik" to Katarzyna Bonda w pełnej krasie.
Było intrygująco, wzruszająco i wielokrotnie przerażająco. Scena pogromu wioski białoruskiej bardzo, bardzo mną wstrząsnęła. I choć duży wpływ mają na to umiejętności pisarki, zwrócę uwagę, że to udokumentowane wydarzenia, które autorka wygrzebała w IPN i przelała na papier, przetłumaczyła na język literacki. Autentyczność w połączeniu z fabułą bardzo tu zadziałały.
Czytałam "Maszynę do pisania" Katarzyny Bondy i wiem, że ma przepis na książkę, a nawet na bestseller. Jednym z jej propozycji na tworzenie fabuły jest czerpanie z faktów. I o ile motyw żołnierzy wyklętych jest bardziej lub mniej znany, o tyle inne smaczki, które serwuje nam autorka są może mniej oczywiste, ale są. Przykłady?
Proszę bardzo:
- Monika Osa zabójczyni maturzysty, o której autorka pisała w Polskich Morderczyniach
- Dariusz Zajdel - ten, który na podstawie czaszki opracował rekonstrukcję wyglądu Kopernika
- Czy wreszcie znany w światku miłośników czytania - Robert Ość Jasiak, inicjator akcji #wspierajkulturę, w której zresztą Bonda uczestniczyła.
Takie zabiegi niesamowicie uwiarygadniają fabułę i uwielbiam je wyłapywać. I jestem nimi niemożliwie ukontentowana. Czuję, że pisarka o mnie zadbała, odrobiła pracę domową, przyłożyła się, potraktowała mnie serio.
Zagwozdką jest dla mnie Sasza Załuska. Przede wszystkim cieszy mnie, że bohaterką jest kobietą, ale poza płcią przejawia większość cech typowego bohatera kryminału i mam problem, by określić czy ją lubię. Jej zachowanie w "Okularniku" było... dziwne. Z jednej strony determinacja, z drugiej naiwność. Najpierw imponuje mi inteligencją, by zaraz zachować się jak głupia gęś. Raz zagubiona, raz szczwany lis. W końcu ruda, nie? Niemniej jest w niej coś intrygującego, a z racji, że mam już trzy części tetralogii za sobą (Tak, Lampiony czekają w kolejce na recenzję) to zaczynam dostrzegać szerszy obraz postaci, zaczynam rozumieć żywioły, przez które przechodzi główna bohaterka. I z wielkim zainteresowaniem przeczytam finał.
Za mną Powietrze, Ziemia i Ogień. Woda, (Czerwony Pająk) zakupiona, podpisana, czeka aż po nią sięgnę...
A "Okularnika" polecam z czystym sumieniem.
Moja ocena: wyższa półka
Mam książki Bondy na półce, ale jeszcze żadnej nie czytałam :)
OdpowiedzUsuńTo dziwne. Jestem fanką kryminałów i thrillerów, a po twórczość Katarzyny Bondy jeszcze nie sięgnęłam. Boję się, że to podobny poziom jak u Remigiusza Mroza :( Kiedyś muszę jednak zaryzykować. PS. Niezłe miałaś perypetie z tą książką :D
OdpowiedzUsuńNie jesteś jedyna, która czyta kryminały, a Bondy nie czytała nic :)
UsuńAutorka nie zawodzi, więc pewnie kiedyś sięgnę po tą pozycję!
OdpowiedzUsuńNie wiem czemu ale jeszcze nie czytalam niczego autorki pomimo checi. Moze sie uda cos niedługo :) Raczej zaczne od cienszego formatu. Tez lubie takei smaczki historyczne!
OdpowiedzUsuńUwielbiam książki Pani Kasi i ją jako osobę również. Sasza jakoś mnie nie przekonuje tak bardzo jak Hubert Meyer, ale "Okularnika" ostatnio kupiłam i kiedyś na pewno po niego sięgnę!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko,
martynapiorowieczne.blogspot.com
Mimo iż nie znam żadnej książki tej autorki to czytałam wywiad z nią - niezwykle ciekawa postać.
OdpowiedzUsuńJa właśnie ze względu na świetnie pokazane wątki obyczajowe i społeczne uwielbiam książki, zwane dalej kryminałami ;), Mariusza Czubaja. Naprawdę polecam! Bonda natomiast jest dla mnie świetną reporterką. "Polskie morderczynie", "Zbrodnia niedoskonała", czyli non fiction i żałuję, że przerzuciła się na powieści.
OdpowiedzUsuńOj te sklepy miesne za komuny sa juz chyba owiane legenda, te puste haki i cala praca pani ekspedientki ktora polega na wyjasnianiu nie ma towaru... Nie mialam jeszcze okazji przerzytac ksiazki Katarzyny Bondy (mieszkam na emigracji), ale moze kiedys uda jej sie podbic zagraniczne rynki i uda znalezc mi sie ja np we francuskiej bibliotece. Pozdrawiam serdecznie Beata
OdpowiedzUsuń