Berserk, Paweł Majka
Może i zupy z proszku oraz konserwy z papieru toaletowego i MOM o smaku szynki to średnio apetyczne i zdrowe jedzenie, ale życie może uratować. Zapełniłabym nimi większość sklepowego wózka. Dorzuciłabym też sporo makaronów i kasz. Plus woda i zapałki. I nasiona. Broń trzeba będzie ogarnąć inaczej, ale też wiem gdzie iść. I już. Koniec świata mi nie straszny.
Lata oglądania The Walking Dead sprawiły, że mimowolnie układam w głowie plany ucieczki na wypadek apokalipsy. Daleko mi do preppersa, ale nie dam się zaskoczyć. Gorzej, gdyby zamiast epidemii zombie przyszedł Berserk.
Trudno byłoby mi ratować rodzinę przed morderczymi bestiami, skoro sama byłabym jedną z nich.
Ilu wróżbitów, tyle dat, powodów końca świata i wizji jego odrodzenia. Potopy, meteoryty, inwazje obcych. Autorom książek postapo też nie brakuje pomysłów. Paweł Majka... On to dopiero ukręcił nosa ludzkości, najpierw wymyślił tajemniczy wirus, który zamieniał ludzi w żądne krwi bestie, a potem ich cudownie uzdrowił. Niech sobie żyją ze świadomością, że zatłukli sąsiada tłuczkiem do mięsa, zadeptali ekspedientkę z warzywniaka na śmierć i że ich bronią były narzędzia ogrodnicze, sztućce, a jak nic nie było pod ręką, to zęby. Że zabijali swoich bliskich. Żony, mężów, dzieci.
Jedna z teorii mówiła, że przyczyną wybuchu tej tajemniczej epidemii było to, że człowiek przekroczył wreszcie próg cywilizacyjnego stresu i zwariował. I w całej tej zmyślonej, fantastycznej historii wydało mi się to całkiem realne. Jesteśmy przeładowani bodźcami. Uzależnieni od sprzętów, elektroniki. Atakowani wojną polityczną. Już nawet nie partii, a mediów. Manipulowanie informacjami na korzyść jednej czy innej frakcji jest jeszcze bardziej zaciekłe niż samo działanie ugrupowań. Sterują nami telewizja, radio, Internet. Wszystko, co powstało byśmy mogli lepiej funkcjonować, nas uwstecznia. Widziałam autentyczną panikę w oczach ludzi, którzy zapomnieli wziąć z domu komórki. "Nie mam telefonu, co się ze mną stanie" zdawały się pytać ich spojrzenia. Wygoda oducza myślenia. Z drugiej strony wciąż chcemy wiedzieć więcej, ciągle sięgamy po nowe, eksperymentujemy. Nic dziwnego, że w końcu doszło do spięcia.
A kiedy tajemnicza epidemia znika tak nagle jak przyszła, bohaterowie Pawła Majki próbują jakoś się odnaleźć w tym starym-nowym świecie. Odbudować to, co sami zburzyli. Powstają różne strategie przetrwania, ludzie łączą się w społeczności. Powstaje kilka grup - od Strażników, którzy wierzą, że trzeba to jakoś uporządkować i wprowadzić zasady podobne do tych z poprzedniego życia, poprzez Pokutników, którzy umartwiają się, wierząc, że są karani za grzechy, aż po tych wędrownych i skłonnych do agresji Nomadów.
"Beresek" mimo dramatycznych, jakby nie było. wydarzeń, to całkiem przyjemna lektura. Miłośnicy gatunku, do których zdecydowanie należę, powinni być zadowoleni. Czyta się szybko, fabuła rozwija się w odpowiednim tempie i chociaż nie ma tu wielu zwrotów akcji, to samej akcji nie brakuje. Właściwie jedyne co mnie zawiodło, to zakończenie. Nie powiem, że nie było zaskakujące, bo było i to bardzo, ale moim zdaniem nie utrzymało poziomu reszty książki. Trochę szkoda, więc żeby nie kończyć recenzji tym negatywnym akcentem powtórzę, że to świetna rozrywka, w której Paweł Majka przemyca istotne pytania o człowieczeństwo. I ponoć ma być kontynuacja. I ja ją zamierzam przeczytać ;)
Moja ocena: półka
Lata oglądania The Walking Dead sprawiły, że mimowolnie układam w głowie plany ucieczki na wypadek apokalipsy. Daleko mi do preppersa, ale nie dam się zaskoczyć. Gorzej, gdyby zamiast epidemii zombie przyszedł Berserk.
Trudno byłoby mi ratować rodzinę przed morderczymi bestiami, skoro sama byłabym jedną z nich.
Ilu wróżbitów, tyle dat, powodów końca świata i wizji jego odrodzenia. Potopy, meteoryty, inwazje obcych. Autorom książek postapo też nie brakuje pomysłów. Paweł Majka... On to dopiero ukręcił nosa ludzkości, najpierw wymyślił tajemniczy wirus, który zamieniał ludzi w żądne krwi bestie, a potem ich cudownie uzdrowił. Niech sobie żyją ze świadomością, że zatłukli sąsiada tłuczkiem do mięsa, zadeptali ekspedientkę z warzywniaka na śmierć i że ich bronią były narzędzia ogrodnicze, sztućce, a jak nic nie było pod ręką, to zęby. Że zabijali swoich bliskich. Żony, mężów, dzieci.
Jedna z teorii mówiła, że przyczyną wybuchu tej tajemniczej epidemii było to, że człowiek przekroczył wreszcie próg cywilizacyjnego stresu i zwariował. I w całej tej zmyślonej, fantastycznej historii wydało mi się to całkiem realne. Jesteśmy przeładowani bodźcami. Uzależnieni od sprzętów, elektroniki. Atakowani wojną polityczną. Już nawet nie partii, a mediów. Manipulowanie informacjami na korzyść jednej czy innej frakcji jest jeszcze bardziej zaciekłe niż samo działanie ugrupowań. Sterują nami telewizja, radio, Internet. Wszystko, co powstało byśmy mogli lepiej funkcjonować, nas uwstecznia. Widziałam autentyczną panikę w oczach ludzi, którzy zapomnieli wziąć z domu komórki. "Nie mam telefonu, co się ze mną stanie" zdawały się pytać ich spojrzenia. Wygoda oducza myślenia. Z drugiej strony wciąż chcemy wiedzieć więcej, ciągle sięgamy po nowe, eksperymentujemy. Nic dziwnego, że w końcu doszło do spięcia.
Karola wciąż zdumiewało, jak selektywna okazała się śmierć podczas gorączki. Wydawało się, ze Kostucha celowo wybierała na swoje ofiary fachowców. Inżynierowie, lekarze, rzemieślnicy stali się zawodami na wymarciu. Wśród ocalałych najwięcej było przeciętnych Kowalskich, nieznających się na niczym przydatnym.
A kiedy tajemnicza epidemia znika tak nagle jak przyszła, bohaterowie Pawła Majki próbują jakoś się odnaleźć w tym starym-nowym świecie. Odbudować to, co sami zburzyli. Powstają różne strategie przetrwania, ludzie łączą się w społeczności. Powstaje kilka grup - od Strażników, którzy wierzą, że trzeba to jakoś uporządkować i wprowadzić zasady podobne do tych z poprzedniego życia, poprzez Pokutników, którzy umartwiają się, wierząc, że są karani za grzechy, aż po tych wędrownych i skłonnych do agresji Nomadów.
"Beresek" mimo dramatycznych, jakby nie było. wydarzeń, to całkiem przyjemna lektura. Miłośnicy gatunku, do których zdecydowanie należę, powinni być zadowoleni. Czyta się szybko, fabuła rozwija się w odpowiednim tempie i chociaż nie ma tu wielu zwrotów akcji, to samej akcji nie brakuje. Właściwie jedyne co mnie zawiodło, to zakończenie. Nie powiem, że nie było zaskakujące, bo było i to bardzo, ale moim zdaniem nie utrzymało poziomu reszty książki. Trochę szkoda, więc żeby nie kończyć recenzji tym negatywnym akcentem powtórzę, że to świetna rozrywka, w której Paweł Majka przemyca istotne pytania o człowieczeństwo. I ponoć ma być kontynuacja. I ja ją zamierzam przeczytać ;)
Moja ocena: półka
Brzmi bardzo ciekawie i na pewno kiedyś po nią sięgnę :)
OdpowiedzUsuńO! Ocena: półka - to mi się podoba. Krótko i na temat :D A tak na powaznie to nie gustuję w literaturze postapo, choć np. "Droga" McCarthy'ego mnie porwała. Chyba powinnam sprawdzić co w tej tematycznej trawie piszczy i przejrzeć podobne tytuły. Dziękuję więc za polecjakę :)
OdpowiedzUsuń