Andzia, Anna Peplińska
Widujesz czasami pary staruszków trzymających się za ręce? Patrzących sobie głęboko w oczy, a może, o zgrozo! skradających sobie całusy? Czyż to nie jest jeden z najbardziej rozczulających widoków?
Odnajdując miłość mówimy, że chcemy zestarzeć się u boku tej drugiej osoby. Zdarza się też, że miłość przychodzi właśnie wtedy. Dopiero wtedy.
Książka Anny Peplińskiej jest nieoczywista pod wieloma względami. Przede wszystkim temat – późna miłość. O ile szukanie szczęścia przez bohaterki po przejściach, w szeroko pojętym wieku średnim, to częsta fabuła książek obyczajowych, o tyle późna miłość znacznie rzadziej. Bo jak to tak? Gdzie tam miejsce na fascynację, na chemię. Na skryte randki w cieniu drzew i skradzione pocałunki. Seniorzy i motyle w brzuchu? I, uwaga, powiem to na głos: seks? Też coś!
A jednak!
Anna Peplińska mówi dostanie, że nie ma czegoś takiego, jak „nie wypada” i przekonuje, że miłość rzeczywiście nie zna granic. Mało tego pokazuje, że i na starość można z tej miłości zgłupieć, ale i że trzeba o nią zawalczyć.
Kolejna ciekawostka to forma. Tytułową bohaterką i narratorem jest tu... kura, Andzia. Ale nie tylko ona, bo historia opowiadana jest też z perspektywy psa Warczka czy jastrzębia, który na Andzię ostrzy sobie dziób. Zainspirowana Folwarkiem Zwierzęcym autorka znalazła świetny sposób na ukazanie wiejskiej sielanki. Bo to właśnie jej piękno było impulsem do napisania „Andzi”, a konkretnie scena, która w książce często się pojawia: czyli kura przychodząca do domu gospodarzy, by znieść jajko.
Jest więc fascynacja wsią, ale nie z perspektywy bohaterki, która przyjeżdża i zachwyca się. Wieś jest opisana przez rdzennych mieszkańców. Osobliwi narratorzy wprowadzają nas w jej świat od kuchni, czy jak kto woli, od kurnika. Nie brakuje więc opisów tutejszych zwyczajów i okoliczności przyrody. Znajdziemy też całkiem sporo ciekawostek o zwierzętach, nie tylko tych z zagrody, ale i tych, które można spotkać na sąsiedniej polanie czy w pobliskim lesie.
Ten zabieg to też ciekawy sposób na podróż w głąb bohaterów. Taka kura czy psiak nie do końca rozumie świat ludzi, interpretuje po swojemu ich zachowania. Ich spostrzeżenia bawią czytelnika, ale pokazują też, że tak naprawdę, to my ludzie często nie potrafimy odczytać intencji innych. A ten czy inny niepozorny komentarz, to nic innego jak obśmiewanie naszych przywar.
Niecodzienny jest także styl. Mało powiedzieć, że to proza poetycka, wszak autorka nie raz wplotła w treść swój wiersz. A wszystko zabarwione subtelnym humorem. Lektura w sam raz na rozpoczynającą się wiosnę, do poczytania gdzieś z dala od świata.
Oryginalna, zabawna i przekorna. Taka właśnie jest „Andzia”. Z wyraźnym przekazem: kochaj i daj kochać innym ;)
A na koniec jeszcze dodam, że Anna Peplińska to moja koleżanka z Alternatywnego Elbląskiego Klubu Literackiego, a niektóre fragmenty Andzi miałam okazję już słyszeć. Cieszę się, że ujrzała światło dzienne w całości.
Odnajdując miłość mówimy, że chcemy zestarzeć się u boku tej drugiej osoby. Zdarza się też, że miłość przychodzi właśnie wtedy. Dopiero wtedy.
Książka Anny Peplińskiej jest nieoczywista pod wieloma względami. Przede wszystkim temat – późna miłość. O ile szukanie szczęścia przez bohaterki po przejściach, w szeroko pojętym wieku średnim, to częsta fabuła książek obyczajowych, o tyle późna miłość znacznie rzadziej. Bo jak to tak? Gdzie tam miejsce na fascynację, na chemię. Na skryte randki w cieniu drzew i skradzione pocałunki. Seniorzy i motyle w brzuchu? I, uwaga, powiem to na głos: seks? Też coś!
A jednak!
Anna Peplińska mówi dostanie, że nie ma czegoś takiego, jak „nie wypada” i przekonuje, że miłość rzeczywiście nie zna granic. Mało tego pokazuje, że i na starość można z tej miłości zgłupieć, ale i że trzeba o nią zawalczyć.
Kolejna ciekawostka to forma. Tytułową bohaterką i narratorem jest tu... kura, Andzia. Ale nie tylko ona, bo historia opowiadana jest też z perspektywy psa Warczka czy jastrzębia, który na Andzię ostrzy sobie dziób. Zainspirowana Folwarkiem Zwierzęcym autorka znalazła świetny sposób na ukazanie wiejskiej sielanki. Bo to właśnie jej piękno było impulsem do napisania „Andzi”, a konkretnie scena, która w książce często się pojawia: czyli kura przychodząca do domu gospodarzy, by znieść jajko.
Jest więc fascynacja wsią, ale nie z perspektywy bohaterki, która przyjeżdża i zachwyca się. Wieś jest opisana przez rdzennych mieszkańców. Osobliwi narratorzy wprowadzają nas w jej świat od kuchni, czy jak kto woli, od kurnika. Nie brakuje więc opisów tutejszych zwyczajów i okoliczności przyrody. Znajdziemy też całkiem sporo ciekawostek o zwierzętach, nie tylko tych z zagrody, ale i tych, które można spotkać na sąsiedniej polanie czy w pobliskim lesie.
Ten zabieg to też ciekawy sposób na podróż w głąb bohaterów. Taka kura czy psiak nie do końca rozumie świat ludzi, interpretuje po swojemu ich zachowania. Ich spostrzeżenia bawią czytelnika, ale pokazują też, że tak naprawdę, to my ludzie często nie potrafimy odczytać intencji innych. A ten czy inny niepozorny komentarz, to nic innego jak obśmiewanie naszych przywar.
Niecodzienny jest także styl. Mało powiedzieć, że to proza poetycka, wszak autorka nie raz wplotła w treść swój wiersz. A wszystko zabarwione subtelnym humorem. Lektura w sam raz na rozpoczynającą się wiosnę, do poczytania gdzieś z dala od świata.
Oryginalna, zabawna i przekorna. Taka właśnie jest „Andzia”. Z wyraźnym przekazem: kochaj i daj kochać innym ;)
A na koniec jeszcze dodam, że Anna Peplińska to moja koleżanka z Alternatywnego Elbląskiego Klubu Literackiego, a niektóre fragmenty Andzi miałam okazję już słyszeć. Cieszę się, że ujrzała światło dzienne w całości.
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Papierowy Motyl
Chyba najbardziej zaintrygowała mnie forma i prowadzenie narracji przez zwierzęta :) Ciekawie się zapowiada :)
OdpowiedzUsuńRzeczywiście mało jest książek o późnej miłości, ale i też spycha się ją na margines. Mam wrażenie, że jest to temat wstydliwy. Dlatego brawo dla autorki za poruszenie go i do tego w ciekawej formie.
OdpowiedzUsuń