Iwona Guzowska, Najważniejsza decyzja
Sport to nie moja bajka. A boks to już w ogóle. Zawsze mówiłam, że nigdy go nie zrozumiem. Biografie czytam rzadko, a książki motywacyjne działają na mnie odstraszająco. Więc po raz kolejny przyszło mi rozprawić z książką, która nie wpisuje się w moje gusta. Tym większe zaskoczenie, że mi się spodobała. To nie jest przypadek, że publikuję tę recenzję właśnie 8 marca. Bo to książka o kobiecie. Dla kobiet.
To również zasługa stylu Iwony Guzowskiej, która płynnie prowadzi czytelnika przez swoją opowieść. W autobiografii wspomina, że od najmłodszych lat uwielbiała czytać, choć świat książek często był ucieczką przed szarą rzeczywistością. Niemniej, z pewnością korzystnie wpłynął na jej umiejętność posługiwania się słowem.
Na uwagę zasługuje także zastosowany przez autorkę zabieg literacki. Opowiedziała historie dwóch dziewczynek – jedną wesołą, barwną, drugą pełną smutku, w odcieniach szarości. Bo tak właśnie jest w życiu, raz kolorowo, raz mniej.
Kolejny plus, za to, że książka jest treściwa i konkretna. Są tu życiowe prawdy, dobre rady i osobiste przemyślenia, ale nie są nachalne, przegadane, ani powtarzane trzydzieści razy przy zastosowaniu inwersji. Doświadczenie – refleksja. Akcja – reakcja. I idziemy dalej.
W ten sposób poznajemy kolejne etapy i różne sfery życia Iwony Guzowskiej: dzieciństwo (niełatwe, porzucona przez biologicznych rodziców trafia do adopcji, tam doznaje ciepła i miłości, ale też przykrych doświadczeń, gdy ojciec popada w alkoholizm), młodociana ciąża, mordercze treningi, pierwsze sukcesy, dojrzała miłość, wątek polityczny i promocja zdrowego stylu życia (w tym kilka przepisów, co bardzo przypadło mi do gustu i z pewnością je wykorzystam w kuchni).
Książka Iwony Guzowskiej jest świetnym dowodem na to, że mistrzem nie zostaje się od tak. Sława sportowca nie wynika z tego, że ktoś ładnie uśmiecha się do kamery. To hektolitry łez i potu. I mnóstwo samozaparcia.
To nadal nie moja bajka, nie zostałam fanką boksu czy kick-boxingu, nie zacznę nałogowo oglądać walk, ale jestem bogatsza o kolejną ludzką historię. Historię kobiety. Bo mimo sportowych wątków, to nie walka na ringu była tu tematem przewodnim, ale walka o siebie. O wolność. O możliwość podejmowania decyzji. Najważniejszych decyzji.
Książkę przeczytałam służbowo. We wtorek, 13 marca prowadzę spotkanie z Iwoną Guzowską w Bibliotece Gdynia, a konkretnie w Bibliotece Obłuże. Na które serdecznie zapraszam! A może potem dorzucę jakiś gratis lub chociaż fotki na FB i Instagram :)
Moja ocena: półka
Ocena tradycyjna: 7/10
To również zasługa stylu Iwony Guzowskiej, która płynnie prowadzi czytelnika przez swoją opowieść. W autobiografii wspomina, że od najmłodszych lat uwielbiała czytać, choć świat książek często był ucieczką przed szarą rzeczywistością. Niemniej, z pewnością korzystnie wpłynął na jej umiejętność posługiwania się słowem.
Na uwagę zasługuje także zastosowany przez autorkę zabieg literacki. Opowiedziała historie dwóch dziewczynek – jedną wesołą, barwną, drugą pełną smutku, w odcieniach szarości. Bo tak właśnie jest w życiu, raz kolorowo, raz mniej.
Kolejny plus, za to, że książka jest treściwa i konkretna. Są tu życiowe prawdy, dobre rady i osobiste przemyślenia, ale nie są nachalne, przegadane, ani powtarzane trzydzieści razy przy zastosowaniu inwersji. Doświadczenie – refleksja. Akcja – reakcja. I idziemy dalej.
„Szkoda mi dnia dzisiejszego na wczoraj” s. 142
W ten sposób poznajemy kolejne etapy i różne sfery życia Iwony Guzowskiej: dzieciństwo (niełatwe, porzucona przez biologicznych rodziców trafia do adopcji, tam doznaje ciepła i miłości, ale też przykrych doświadczeń, gdy ojciec popada w alkoholizm), młodociana ciąża, mordercze treningi, pierwsze sukcesy, dojrzała miłość, wątek polityczny i promocja zdrowego stylu życia (w tym kilka przepisów, co bardzo przypadło mi do gustu i z pewnością je wykorzystam w kuchni).
„Wracaliśmy (z treningu) około dwudziestej drugiej. Wojtuś zasypiał mi na rękach, które były omdlałe z wysiłku. Czasem niosłam go z przystanku, czasem na tyle się przebudził, że szedł. Na ramieniu miałam torbę ze sprzętem i mokre po treningu ciuchy. Kładłam synka spać, a sama szłam do łazienki i w wannie prałam ubranka dziecka i swoje treningowe szmaty. Prałam i płakałam ze zmęczenia. Pralki nie miałam, bo nie było mnie jeszcze na nią stać” s. 84.
„Moi rodzice nigdy nie byli zamożni. Dopóki tato pracował, nie było źle, ale kiedy zaczęły się problemy z alkoholem, tracił pracę. Nawet jeśli jeszcze ją miał, to rzadko wypłata docierała do domu. Przez wiele lat ciężar utrzymania całej rodziny spadał na mamę (…). Pomimo tych trudności przeżywaliśmy mnóstwo wspaniałych chwil. Bo jak się okazuje, te najpiękniejsze są za darmo. Chodzi o słońce, śpiew ptaków, zapach igliwia, wspólne wyprawy do parku czy lasu” s.104.
Książka Iwony Guzowskiej jest świetnym dowodem na to, że mistrzem nie zostaje się od tak. Sława sportowca nie wynika z tego, że ktoś ładnie uśmiecha się do kamery. To hektolitry łez i potu. I mnóstwo samozaparcia.
To nadal nie moja bajka, nie zostałam fanką boksu czy kick-boxingu, nie zacznę nałogowo oglądać walk, ale jestem bogatsza o kolejną ludzką historię. Historię kobiety. Bo mimo sportowych wątków, to nie walka na ringu była tu tematem przewodnim, ale walka o siebie. O wolność. O możliwość podejmowania decyzji. Najważniejszych decyzji.
Książkę przeczytałam służbowo. We wtorek, 13 marca prowadzę spotkanie z Iwoną Guzowską w Bibliotece Gdynia, a konkretnie w Bibliotece Obłuże. Na które serdecznie zapraszam! A może potem dorzucę jakiś gratis lub chociaż fotki na FB i Instagram :)
Moja ocena: półka
Ocena tradycyjna: 7/10
Zupełnie nie rozumiem boksu, jego idei, technik, ale z pewnością ciekawie spojrzeć na książkę właśnie od kobiecej strony.
OdpowiedzUsuńBoksem interesowałam się do tej pory tylko dzięki braciom Kliczko, którzy zaimponowali mi ciężką pracą i ambicją. Chętnie spojrzę na tą dyscyplinę inaczej i sięgnę po książkę Guzowskiej :)
OdpowiedzUsuńCiekawa lektura, w wolnej chwili zajrzę ;)
OdpowiedzUsuńWłaściwie to nie widziałam tej książki, a chętnie ją przeczytam. Uwielbiam historie inspirujących kobiet :)
OdpowiedzUsuńBardzo lubię biografie, a ta zapowiada się szczególnie interesująco.
OdpowiedzUsuńKiedyś chciałam zostać bokserem :P
OdpowiedzUsuńZa biografiami nie przepadam. Choć ludzkie historie mnie fascynują, to nie potrafię wciągnąć się na kilkaset stron w jedną osobę :)