Gdańskie Targi Książki. Po drugiej stronie lady
Wreszcie! Taka była moja reakcja, kiedy dotarła do mnie wiadomość, że w Gdańsku odbędą się targi książki. W końcu takie wydarzenie na północy Polski. Pomijam, że od niecałego roku mieszkam w Gdańsku właśnie, ale wcześniej z równie "północnego" Elbląga musiałam jeździć do Warszawy lub Krakowa. Oczywiście był Literacki Sopot i Nadmorski Plener Czytelniczy, ale wiecie. Targi to targi.
Była to dla mnie cenna i radosna informacja zarówno z punktu osobistego, jak i służbowego. Jak już może zauważyliście, od września promocją czytelnictwa zajmuję się zawodowo ;) Pracuję w Bibliotece Gdynia, jako spec. ds. promocji i marketingu, więc tym razem przyszło mi być na targach książki... po drugiej stronie lady.
Miałam namiastkę tego, gdy we współpracy z Pocztą Książkową przeprowadziłam woluminowe warsztaty w Krakowie,
ale to było całkiem coś innego. Przede wszystkim teraz byłam tam non stop, to
jest od piątku rano (na trzy godziny przez otwarciem dla zwiedzających)
aż do niedzieli i zwijania stoik. Impreza odbyła się w dniach 16-18 marca 2018.
Na
naszym stanowisku mieliśmy Bookcrossing i konkurs na komiksowe selfie.
Przygotowaliśmy dla czytelników chmurki z książkowymi tekstami, ich
zadaniem było dodać własny tekst na drugim dymku, tak, by powstała
rozmowa, rozwinięta myśl itp. Potem wrzucali je do social mediów i co
godzinę mogli wygrać książki. Była świetna zabawa ;)
A co mogę powiedzieć o targach? Jak wspomniałam przebiegłam raptem kilka razy między stoiskami i muszę przyznać, że podobał mi się ich kameralny charakter. Może to się kłóci trochę z tym, co napisałam na początku, że czekałam na targi z prawdziwego zderzania, jak te krakowskie czy ze stolicy. Jednak miejsce naprawdę ma tu znaczenie. Przestrzeń Polskiej Filharmonii Bałtyckiej to dużo bardziej klimatyczne i sprzyjające książkom wnętrza niż hale i stadiony. Tu odzywa się mój romantyzm, rozumiecie ;) Pamiętam, że Warszawskie Targi Książki też bardziej podobały mi się w Pałacu Kultury i Nauki.
Gdańska impreza odbywała się na dwóch poziomach budynku - zdecydowana większość stoisk mieściła się na górze. Były porozstawiane po różnych miejscach - w nieckach, na antresolach itp. i to moim zdaniem dodawało uroku wydarzeniu, chociaż jedno ze stoisk, Wydawnictwa SQN było moim zdaniem bardzo słabo ulokowane, kiepsko widoczne. Nie wiem jak im się to odzwierciedliło w sprzedaży, ale na ich miejscu byłabym zła. Więc może należałoby dopracować rozstawienie stoisk. I tu pojawia się obawa. Co jeśli wystawców w kolejnych latach będzie więcej? Bo przewiduję, a także chciałabym i życzę organizatorom, by GTK się rozrosły. Ale wtedy filharmonia może okazać się za mała, a będę ubolewać, jeśli wyprowadzą się z tego wspaniałego miejsca. Tam jest tak pięknie. Tuż nad rzeką, zaraz przy Starym Mieście. Dla przyjezdnych, jak znalazł. Można skorzystać z targów i zwiedzać jednocześnie.
Termin również mi odpowiadał, choć wiem, że GTK zbiegły się z Targami Książki Dziecięcej Przecinek i Kropka. Te jednak nie były w kręgu moich zainteresowań, nie bywałam na nich wcześniej, a literaturę dziecięcą z powodzeniem znajduję na ogólnych targach, więc osobiście mnie to nie dotknęło. Natomiast rozumiem wydawców, którzy musieli wybierać lub nieco bardziej zorganizować się logistycznie, by być w dwóch miejscach naraz.
Podsumowując, oceniam je całkiem dobrze. I z radością pójdę na nie za rok.
Co wywołało u mnie efekt wow? Buktrak - czyli księgarnia na kółkach Wydawnictwa Wiatr od morza. No cudo, cudo, cudo. I będzie o tym osobny artykuł w cyklu "Jak oni promują".
Jeszcze nie byłam na targach książki. Muszę to zmienić. W ogóle muszę zacząć więcej czytać.
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawe wydarzenie. Jestem z Gdyni i już żałuję, że się nie wybrałam.
OdpowiedzUsuń