Królowa śniegu, Anna Klejzerowicz
Z jednej strony – stary, dobry, klasyczny schemat: małe miasteczko, tajemnice z przeszłości i nowa postać w społeczności, która koniecznie musi ją rozwiązać. Z drugiej - genialny pomysł na myśl przewodnią poprzez odwołanie się do baśni. Powinno być fenomenalnie.
Powinno. Niestety, przez całą lekturę miałam poczucie, że czegoś mi brakuje.
Fabuła
Wyjątkowo długa i mroźna zima, małe miasteczko pod Gdańskiem i morderca, który zbiera krwawe żniwo. W lasach i na bezdrożach zamarzają ludzie. Starsi mieszkańcy zaczynają szeptać o tajemniczej klątwie sprzed lat.
I tu na ratunek może przyjść obraz małej społeczności – i przekonanie niektórych, że na miasteczku ciąży klątwa. Ale ci akurat milczą jak zaklęci. Z jednej strony podsycało to tajemnicę, z drugiej motywowało bohaterkę do drążenia tematu, prowadzenia śledztwa. I tu mamy stary, poczciwy kryminał. Poszlaki, ślepe tory, zmowa milczenia i – a jakże – ambicja głównej bohaterki.
A propos postaci. Felicja to mocna, twardo stąpająca po ziemi kobieta. Tak przynajmniej wygląda z boku i do bycia taką dąży. W przeszłości już raz okazała się nawiną i to jej wystarczy. Twardzielkę jednak głównie udaje sama przed sobą. I przed pracującym przy sprawie policjantem. Bo oczywiście nie mogło zabraknąć wątku miłosnego, choć był tylko delikatnie zarysowany. I dobrze, jak na kryminał przystało.
Zarysowany był również problem społeczny – alkoholizm. Z akcentem na zarysowany. I to mi zgrzytało. Właściwie temat przewodni, bo sprawca atakował pijanych mężczyn. Ale zabrakło – przynajmniej na początku – dramatyzmu tej sytuacji. Scen rozgrywających się w domach alkoholików, cierpienia współuzależnionych. To mocne i wstrząsające sytuacje i choć reaguję na nie z dużą wrażliwością, to tu było ich dla mnie za mało. Mocnych akcentów. Czarno na białym dowodów jak alkoholizm niszczy życie pijącego i otoczenia. Oczekiwałam, że temat będzie przerobiony wzdłuż i wszerz. Coś drgnęło pod koniec książki, ale nadal nie czułam, że jest to przedstawione jako problem społeczny, na którym trzeba się pochylić. Dało się natomiast wyczuć troskę o zwierzęta. Psy na łańcuchach lub bezpańskie wałęsające się po okolicy nie umykały uwadze Felicji, która zawsze dobitnie komentowała taki przypadek oraz w miarę możliwości pomagała zwierzakom.
Nie jest to jednak thriller psychologiczny, którego zdaje się wymagałam od tej pozycji. Może to mój błąd. To tradycyjny kryminał – ze zbrodnią motywem, zabójcą i śledczym (tu dziennikarką), z wątkiem społecznym w tle. A takie przecież uwielbiam.
Niemniej, nie potrafię być jednoznaczna w swojej ocenie. Zachwyt ściga się u mnie z rozczarowaniem. Tak naprawdę, to chyba chciałabym przeczytać tę książkę jeszcze raz. Po naniesionych przez autorkę moich uwagach. Póki co będę surowa i za każdy z braków odejmę punkt.
Ocena tradycyjna: 6/10
Moja ocena: półka
Powinno. Niestety, przez całą lekturę miałam poczucie, że czegoś mi brakuje.
Fabuła
Wyjątkowo długa i mroźna zima, małe miasteczko pod Gdańskiem i morderca, który zbiera krwawe żniwo. W lasach i na bezdrożach zamarzają ludzie. Starsi mieszkańcy zaczynają szeptać o tajemniczej klątwie sprzed lat.
Sprawę bada nie tylko lokalna policja, ale również Felicja Stefańska - ambitna i ekscentryczna rzeczniczka prasowa urzędu gminy. Ślady wydają się prowadzić do Królowej Śniegu. Czy ktoś umiejętnie wciela się w rolę baśniowej postaci, by wywrzeć okrutną zemstę?
„Królowa Śniegu” to mroczna i mrożąca krew w żyłach opowieść kryminalna, w której podczas prowadzenia śledztwa odbijają się echem głosy z nieodległej przeszłości.
Czy dobro - jak w baśni - pokona zło?
Opis za wydawcą, Filia Mroczna StronaCzy dobro - jak w baśni - pokona zło?
Prawda, że zapowiada się ciekawie? I właściwe było. Tylko za mało. Początek nawiązujący do baśni wprowadza atmosferę grozy i każe zastanawiać się czytelnikowi czy tu na pewno nie działają jakieś nadprzyrodzone moce. Baśniowość jednak szybko się kończy, dobrze wiemy, że mamy do czynienia z seryjnym mordercą (morderczynią?), a nie postacią z innego świata.
I tu na ratunek może przyjść obraz małej społeczności – i przekonanie niektórych, że na miasteczku ciąży klątwa. Ale ci akurat milczą jak zaklęci. Z jednej strony podsycało to tajemnicę, z drugiej motywowało bohaterkę do drążenia tematu, prowadzenia śledztwa. I tu mamy stary, poczciwy kryminał. Poszlaki, ślepe tory, zmowa milczenia i – a jakże – ambicja głównej bohaterki.
A propos postaci. Felicja to mocna, twardo stąpająca po ziemi kobieta. Tak przynajmniej wygląda z boku i do bycia taką dąży. W przeszłości już raz okazała się nawiną i to jej wystarczy. Twardzielkę jednak głównie udaje sama przed sobą. I przed pracującym przy sprawie policjantem. Bo oczywiście nie mogło zabraknąć wątku miłosnego, choć był tylko delikatnie zarysowany. I dobrze, jak na kryminał przystało.
Zarysowany był również problem społeczny – alkoholizm. Z akcentem na zarysowany. I to mi zgrzytało. Właściwie temat przewodni, bo sprawca atakował pijanych mężczyn. Ale zabrakło – przynajmniej na początku – dramatyzmu tej sytuacji. Scen rozgrywających się w domach alkoholików, cierpienia współuzależnionych. To mocne i wstrząsające sytuacje i choć reaguję na nie z dużą wrażliwością, to tu było ich dla mnie za mało. Mocnych akcentów. Czarno na białym dowodów jak alkoholizm niszczy życie pijącego i otoczenia. Oczekiwałam, że temat będzie przerobiony wzdłuż i wszerz. Coś drgnęło pod koniec książki, ale nadal nie czułam, że jest to przedstawione jako problem społeczny, na którym trzeba się pochylić. Dało się natomiast wyczuć troskę o zwierzęta. Psy na łańcuchach lub bezpańskie wałęsające się po okolicy nie umykały uwadze Felicji, która zawsze dobitnie komentowała taki przypadek oraz w miarę możliwości pomagała zwierzakom.
Nie jest to jednak thriller psychologiczny, którego zdaje się wymagałam od tej pozycji. Może to mój błąd. To tradycyjny kryminał – ze zbrodnią motywem, zabójcą i śledczym (tu dziennikarką), z wątkiem społecznym w tle. A takie przecież uwielbiam.
Niemniej, nie potrafię być jednoznaczna w swojej ocenie. Zachwyt ściga się u mnie z rozczarowaniem. Tak naprawdę, to chyba chciałabym przeczytać tę książkę jeszcze raz. Po naniesionych przez autorkę moich uwagach. Póki co będę surowa i za każdy z braków odejmę punkt.
Ocena tradycyjna: 6/10
Moja ocena: półka
Nie słyszałam o niej wcześniej.
OdpowiedzUsuńTa przygoda czytelnicza jeszcze przede mną. :)
OdpowiedzUsuńO , a zapowiadało się tak dorze a tu taka niska ocena ...
OdpowiedzUsuń6/10 to nie tak źle. Przeliczając na słowa (i korzystając z systemu na Lubimy czytać) to ocena "dobra" :)
UsuńOstatnio odnoszę wrażenie, że jest jakiś spadek jakości kryminału w literaturze i filmie. Widocznie moda, szczególnie na skandynawskich autorów, wygenerowała tyle tytułów, że zostało coraz mniej do powiedzenia w temacie. Ale to pewnie tylko wrażenie ;)
OdpowiedzUsuńTrzeba zapisać na listę "do przeczytania" :)
OdpowiedzUsuńWydaje się interesująca.
OdpowiedzUsuńKrólowa śniegu wyjątkowo zapadła mi w pamięć. Pamiętam te emocje
OdpowiedzUsuńNie lubię przyznawania punktów książkom. Może jakbym miała doktorat z literatury i była autorytetem w danej dziedzinie. Książka zawsze daje subiektywne odczucia, które zależą od tak wielu składowych. Może miałaś zbyt wysokie oczekiwania? A może książka faktycznie jest do luftu?
OdpowiedzUsuńKażda ocena jest subiektywna :) nie ma innej możliwości. Do luftu moim zdaniem nie jest. 6/10 to przecież dobra ocena ;) Poza tym punkty to taka podpowiedź ekspresowa dla czytelnika, coś jak na Lubimy czytać, a ja mam też jak widać własny system oceniania: wyższa półka, półka, karton, piwnica, a skąd taki podział pisałam tutaj: http://www.szufladopolka.pl/2013/08/z-najwyzszej-poki-czyli-jak-bede.html :)
UsuńMuske ze mi by sie spodobala . Fabuła mnie zainteresowała ;) może znajdę na nią chwilę w lutym:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam