To, co czytam: Polskie morderczynie. Katarzyna Bonda.
Wstępniak
"Ustalmy jedną rzecz. Zbrodni stricte kobiecej nie ma." [1]
Ile trzeba, by zabić? By sięgnąć po broń (pistolet, nóż, siekierę czy obcas od szpilki), zacisnąć kabel lub dłonie na czyjejś szyi, zrzucić komuś na głowę płytę chodnikową? Ile potrzeba, żeby zabiła kobieta?
Czytacie kryminały? Jak często bohaterem jest kobieta? Jako pracująca przy śledztwie pojawia się coraz śmielej (np. Sasza u Bondy;)), a jako morderczyni? Kobiety do garów, a nie do mordowania! No, chyba że kogoś tym swoim pichceniem otrują...
"Jest taki stereotyp, że kobiety są takie uczuciowe, subtelne, wrażliwe i generalnie to wszystko w ogóle do nich nie pasuje. Tymczasem my to sobie upraszczamy. (...) Dziś kobiety nie są już nieustannie trenowane, by były kobiece. Córka może jeździć na nartach, kopać piłkę, trenować boks, studiować fizykę, zostać kierownikiem, a potem dyrektorem. Nikogo to nie dziwi. Więc czy nie może dokonać zbrodni? [2]
Katarzyna Bonda rozmawiała z zabójczyniami, których narzędziem zbrodni bynajmniej nie była źle doprawiona zupa.
Fabuła
Pomysł
napisania książki powstał, kiedy jej autorka,
Katarzyna Bonda, pracowała jako sprawozdawca sądowy w jednym z
ogólnopolskich dzienników. Przed warszawskim sądem toczyło się właśnie
kilka procesów kobiet oskarżonych o zabójstwo.
Media wykreowały ich wizerunek - złych, zdegenerowanych, pozbawionych ludzkich uczuć, bezlitosnych bestii w ludzkiej, często pięknej, skórze. Pochodzą z różnych domów, zabiły z różnych motywów, mają odmienne osobowości, wiek i wygląd zewnętrzny.
Autorka, szukając odpowiedzi na nurtujące ją pytania - Jak to możliwe, że te kobiety wzięły udział w tak brutalnych zbrodniach, same zabiły albo wszystko ze szczegółami zaplanowały, a do wykonania morderstwa posłużyły się rękami mężczyzn? Jakie są? Dlaczego? Co wyróżnia je spośród innych kobiet? Skąd wzięła się ich agresja? - przeprowadziła w ciągu dwóch lat wiele kilkugodzinnych wywiadów z każdą z bohaterek tej książki. Zbrodnia podzieliła ich życie na dwie części. I tak też autorka starała się pokazać morderczynie. Nie chce ich usprawiedliwiać, wybielać, udowadniać, że nie ma w nich zła. Postanowiła dać prawo wypowiedzi każdej z nich. Wiele z tych kobiet po raz pierwszy udzieliła wywiadu, którego odmawiały dziennikarzom latami. Mówią o różnych aspektach życia kobiety: miłości, macierzyństwie, pieniądzach, marzeniach, śmierci... Ich zbrodnie zaś poznajemy z rozdziałów sporządzonych na podstawie akt sądowych, które autorka przeczytała i na ich podstawie wszystkie historie starała się opisać rzetelnie i bez emocji.
Media wykreowały ich wizerunek - złych, zdegenerowanych, pozbawionych ludzkich uczuć, bezlitosnych bestii w ludzkiej, często pięknej, skórze. Pochodzą z różnych domów, zabiły z różnych motywów, mają odmienne osobowości, wiek i wygląd zewnętrzny.
Autorka, szukając odpowiedzi na nurtujące ją pytania - Jak to możliwe, że te kobiety wzięły udział w tak brutalnych zbrodniach, same zabiły albo wszystko ze szczegółami zaplanowały, a do wykonania morderstwa posłużyły się rękami mężczyzn? Jakie są? Dlaczego? Co wyróżnia je spośród innych kobiet? Skąd wzięła się ich agresja? - przeprowadziła w ciągu dwóch lat wiele kilkugodzinnych wywiadów z każdą z bohaterek tej książki. Zbrodnia podzieliła ich życie na dwie części. I tak też autorka starała się pokazać morderczynie. Nie chce ich usprawiedliwiać, wybielać, udowadniać, że nie ma w nich zła. Postanowiła dać prawo wypowiedzi każdej z nich. Wiele z tych kobiet po raz pierwszy udzieliła wywiadu, którego odmawiały dziennikarzom latami. Mówią o różnych aspektach życia kobiety: miłości, macierzyństwie, pieniądzach, marzeniach, śmierci... Ich zbrodnie zaś poznajemy z rozdziałów sporządzonych na podstawie akt sądowych, które autorka przeczytała i na ich podstawie wszystkie historie starała się opisać rzetelnie i bez emocji.
Opinia
Rzadko sięgam po literaturę faktu. Za rzadko. A tę pozycję, jako zdeklarowana fanka kryminałów to już w ogóle powinnam dawno mieć za sobą. Z całym uwielbieniem i szacunkiem dla autorów gatunku (w tym Bondy przecież ;)) ale fikcyjne książki to nic w porównaniu do rzeczywistości. Mogłabym odnieść się do stwierdzenia, że życie pisze najlepsze scenariusze, ale słowo "najlepsze" średnio tu pasuje. Bo ciężko dopatrzeć się tu choć krzty dobroci. Zbrodnie, których dopuściły się opisane w książce kobiety są wstrząsające. Motywy czasem mniej niż błahe, za to sposoby działania iście barbarzyńskie. Doznania potęgowała forma książki, według mnie genialna.
Bonda przedstawiała historię każdej z bohaterek (mam problem, by w tym
przypadku tak nazywać postaci) najpierw z ich perspektywy. Kobiety bardzo dużo opowiadały o swoim
życiu sprzed zabójstwa, o planach, marzeniach, miłości, ale i o swoich ofiarach, motywach, okolicznościach zbrodni. Często, zdawały się umniejszać swoją winę, nawet kiedy się do niej przyznawały. Ich wersje autorka potem uzupełnia informacjami z akt sprawy, zeznaniami świadków, opiniami biegłych. Suche dane w zderzeniu ze zwierzeniami zabójczyń pokazują, jakimi świetnymi są manipulantkami.
Jednak jak bardzo nie próbowałyby się wybielić, nie wzruszały mnie wyznania narkomanki, która porzuciła swoje dziecko, zostawiając je pod opieką swojego ojca alkoholika i brata licealisty. Nigdy nie zrozumiem, jak dla kilkuset złotych można zabić osobę, która bezinteresownie ci pomaga, także finansowo (rozdział "Samotność" - o morderczyni Olgi Koszutskiej-Listkiewicz, matki byłego prezesa PZPN). Męczyły mnie nocne koszmary po przeczytaniu rozdziału o zabójstwie maturzysty, torturowanego przed śmiercią dla zabawy. Tu zderzenie opowieści snutej przez osadzoną, która nie przyznała się do winy, jej lekkim podejściem do zbrodni, a makabrycznymi szczegółami zabójstwa z akt sprawy było piorunujące. Nie mogłam się pozbierać.
Ale były momenty, że im współczułam - kiedy wersje kobiet pokrywały się z faktami ustalonymi przez sąd, kiedy zabójczyniami były maltretowane, poniżane, gwałcone żony, a ofiarami ich mężowie oprawcy. Tyle się słyszy o ofiarach, które zamieniają się w katów. Zawsze po fakcie. Nie chcę ich usprawiedliwiać, ale to smutne, że musiały posunąć się do ostateczności. To przykre, że nikt im nie pomógł, zanim zyskały piętno morderczyni.
Książka wzbogacona jest trzema wywiadami z profilerem, seksuologiem i dyrektor zakładu karnego dla kobiet. Wydanie, które czytałam (2015, pierwsze 2008) jest też uzupełnione o epilogi przy każdej z historii, w których dowiadujemy się, co wydarzyło się po czterech
latach od rozmów (czy któraś z kobiet zakończyła odsiadywanie wyroku, ile jeszcze jej zostało, jak przebiega ich resocjalizacja itp.)
To mocna książka. Nie do podczytywania trochę w parku, trochę w autobusie, choć przeczytanie jej za jednym zamachem może być trudne. To, że autorka starała się nam przestawić fakty bez emocji, nie znaczy, że nie zawładną nami. Mnie wbiła w fotel.
[1] Fragment wywiadu z psychologiem policyjnym i profilerem, nadkomisarzem Bogdanem Lachem, "Portret psychologiczny morderczyni" s. 357
[2] Fragment wywiadu z seksuologiem, profesorem Lwem Starowiczem, "Kobiecość a zbrodnia" s. 366-367
Tytuł: Polskie morderczynie
Autor: Katarzyna Bonda
Gatunek: Literatura faktu
Wydawnictwo: MUZA
Rok wydania: 2015
Liczba stron: 397
Moja ocena: wyższa półka
Z tworczością p. Katarzyny mam do czynienia od niedawna. Uwielbiam kryminały a jej styl BARDZO przypadłbmi do gustu. Ale o tej książce nie słyszała. Jestem naprawde zainteresowana może zaciekawiona. Bo sama nie wiem jak określić chęć jej przeczytania bo każde sformułowanie ma sie nijak do jwj zawartości... Ciekawe ...
OdpowiedzUsuńO, dziękuję Ci za pokazanie tej książki, wcześniej nie miałam okazji o niej usłyszeć! Jestem jej szalenie ciekawa, bo ogromnie lubię takie klimaty
OdpowiedzUsuń