"Kwietniowa czarownica" Majgull Axelsson [recenzja]
Jak na czarownicę w tytule, czarowania w tej książce nie było zbyt dużo. Oczywiście, był wątek magiczny i baśniowy, tajemniczy nastrój. Jednak dużo bardziej zdominowała ją prawda. Gorzka prawda.
Opis z okładki:
"Jedna z moich sióstr ukradła mi życie. Chcę wiedzieć, która" - myśli
Desiree, leżąc na szpitalnym łóżku. Uwięziona w kalekim ciele,posiada
niezwykłą moc.Niczym kwietniowa czarownica potrafi wcielać się w ludzi i
zwierzęta. Ma trzy siostry, które nie wiedzą o jej istnieniu. Pewnego
dnia każda z nich dostaje list przywołujący dawne,bolesne
wspomnienia. Muszą raz jeszcze stanąć twarzą w twarz z tajemnicą, która
zdecydowała o ich życiu."
"Kwietniowa czarownica" oczarowała moją serdeczną koleżankę Olę na tyle, że nazwała swojego bloga nawiązując do tej książki. To właśnie Wiosenna Czarownica poleciła i pożyczyła mi tę książkę. Przyznam, przeleżała swoje na półce (między innymi dlatego), ale w końcu poznałam historię Desiree i jej sióstr.
Nie zdradzę odpowiedzi na kluczowe pytanie. Nie powiem, która z sióstr zabrała Desiree życie. Ale na pewno żadna nie zabrała jej szczęścia. Bo żadna z nich nie była szczęśliwa. Miewały lepsze okresy w życiu, ale każda tak dostała od niego w kość, tak bardzo została zraniona, że przeszło mi nawet przez myśl, że gdyby wiedziały o istnieniu niepełnosprawnej siostry, to momentami one zazdrościłyby jej. Brzmi strasznie? Wiem...
"Ludzie na ogół dostają to, na co sobie zasłużyli. Zwłaszcza w ostatnim okresie" s.403
Bardzo podoba mi się ta myśl, wiele w niej prawdy, ale jednocześnie nie mogę się z nią zgodzić, zwłaszcza poznając historię bohaterek...
Mogłoby się wydawać, że lato to czas lektur lekkich i przyjemnych. Takich, które czyta się na i o pachnącej kwiatami łące. Takich z baśniowym klimatem. W "Kwietniowej czarownicy" baśniowego nastroju jest sporo, ale czy krainy mlekiem i miodem płynącej...? Z racji mego stanu staram się powstrzymać od kryminałów i horrorów, choć je uwielbiam i przychodzi mi to z trudem. Ale czasem bardziej niż brutalne morderstwo może wstrząsnąć... życie. Życie Desiree, Christiny, Margarety i Birgitty bardzo mną wstrząsnęło. Te kobiety łączy jedno - nieszczęśliwa miłość. Ale serca nie złamali im mężczyźni, choć i tego wątku można się doszukiwać. Im zabrakło miłości macierzyńskiej, tej jakby się mogło zdawać bezwarunkowej, którą powinien otrzymać każdy. I kto wie, czy będąc w stanie błogosławionym to właśnie nie to, o czym czytałam w "Kwietniowej czarownicy' było dla mnie bardziej traumatyczne od wszelkich makabrycznych zbrodni. W każdym razie na pewno wywołało u mnie morze refleksji.
Łucja, moja czteroletnia córeczka to mój największy skarb, drugi taki właśnie dorasta w moim brzuchu, czy jak to się (nie bez powodu) mówi - pod sercem. Czasem przy córci puszczają mi nerwy, wiecie - żywe srebro, wszędzie jej pełno, niezdiagnozowane, ale występujące ADHD ;). Bywa, że opadam z sił fizycznych i psychicznych. I wiem, że gdy pojawi się następne dziecię, będę musiała znaleźć jeszcze więcej siły: na nocne wstawanie, na podzielenie uwagi między dzieci, na podział obowiązków matki, żony, pracownika, blogerki :) I pewnie nie raz polegnę, w tej czy innej kwestii. Ale na jedno nigdy, przenigdy, nie mogę pozwolić. By mojemu dziecku choćby przez myśl przeszło, że mama go nie kocha. To byłaby moja największa życiowa porażka. Dlatego oprócz wymienionych wyżej bohaterek, bardzo żal mi ich matek...
To mi się zrobił z recenzji wpis parentingowy. Ale to chyba dobrze świadczy o książce, co nie? Że wzbudza refleksje. Majgull Axelsson potrafi dać do myślenia, ale ma chyba też w sobie coś z kwietniowej czarownicy... Posiada niezwykłą umiejętność wejścia do najskrytszych zakamarków ludzkiego umysłu, do wnętrza jego duszy i opisywania uczuć. Jest nie tylko świetną autorką, to też na pewno bardzo interesujący człowiek.
Jeśli chodzi o styl, to nie mam zastrzeżeń. Książka była prowadzona na przemian w narracji pierwszoosobowej - przez Desiree i trzecioosobowej, kiedy to opisywano wydarzenia, w których brały udział jej siostry. Akcja przenosiła się z lat pięćdziesiątych do osiemdziesiątych (jeśli dobrze liczę) i te zabiegi wcale nie wpłynęły negatywnie na odbiór. Autorka zgrabnie je łączyła, nie było mowy o pomieszaniu z poplątaniem. Wszystko było na swoim miejscu.
Oprócz tych poważnych, często smutnych i przykrych wydarzeń nie brakowało opowieści ciepłych, o domowym ognisku (choć w domu zastępczym), nie brakowało też humoru. Czasem był wisielczy, czasem przejawiał się ciętym językiem, a czasem nieporadnym zachowaniem tej czy innej bohaterki.
"Babcia
od lat nie żyje, Birgitta nie podejrzewa jej o to, by mogła straszyć.
Pamięta jak prychała z pogardą, kiedy Gertrud opowiadała historie o
duchach. Po śmierci na pewno nie zmieniła zdania"
s.403
Podsumowując, to magiczna mieszanka i choć dominuje w niej gorzki smak, naprawdę warto jej skosztować.
Ocena tradycyjna: 8/10
recenzja brzmi intrygująco... niech tylko książka wpadnie w moje chytre łapki...
OdpowiedzUsuńCieszę się, że zachęciłam do lektury. Książka warta uwagi.
UsuńOkładka jest taka dość mroczna, a sama książka przedstawia się nadzwyczaj ciekawie. Może się skuszę.
OdpowiedzUsuńMyślę Wiola, że Tobie naprawdę się spodoba.
UsuńCiekawa recenzja i równie ciekawe przemyślenia pod recenzją:) Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńWitaj u mnie Anetto :) Dziękuję i polecam książkę.
Usuń/Pozdrawiam,
Szufladopółka
Widziałam i mijałam tę książkę nieraz w Empiku. Ze względu na okładkę (kocham sztukę) zwróciła moją uwagę :) Twoja recenzja podsyciła we mnie ciekawość, więc po uporaniu się z moim obecnym książkowym zapasem sięgnę po ten tytuł. Odnośnie wakacji - to jedyny raz w roku kiedy sięgam po typowe babskie czytadła, na co dzień tak jak ty gustuję w kryminale i czymś mocniejszym... W ciąży również starałam się czytać lżejsze książki i polecam Ci "Kobieta w lustrze" E.E. Schmitta. W brzuszku kto dojrzewa, już wiadomo? :)
OdpowiedzUsuńZ tego co wiem wszystkie książki tej autorki WAB wydało z okładkami w podobnym klimacie i rzeczywiście są bardzo intrygujące. Cieszę się, że zachęciłam Cię do lektury. I dziękuję za polecenie "Kobiety w lustrze", nie czytałam tej książki. A w brzuszku? Na pewno jakiś uparciuch albo ktoś z poczuciem humoru, bo za każdym razem na usg chowa się i nie chce zdradzić kim jest :)
Usuń/Pozdrawiam,
Szufladopółka
Czytałam bardzo mi sie podobała
OdpowiedzUsuńA czytałaś inne książki tej autorki?
UsuńCzytałam bardzo mi sie podobała
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńZapowaida się super, ale mam na chwilę obecną tyle książek do przeczytania, że chyba będzie musiała poczekać :(
OdpowiedzUsuńWiem, jak to jest. Tak wiele książek, tak mało czasu... :)
UsuńOkładka lekko odpycha, ale skoro o niej wspominasz to chętnie po nią sięgnę :)
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie
Polecam, choć jak wspomniałam latwa nie jest. Ps: na pewno zajrzę.
UsuńNie czytałam jeszcze nic tej autorki. Może kiedyś się skuszę na jej twórczość :)
OdpowiedzUsuńNo to mój pierwszy raz z autorką. "Kwietniową czarownicę" polecam z czystym sumieniem i nie wykluczam, że zaprzyjaźnię się z Majgull Axelsson.
Usuń/pozdrawiam,
Szufladopółka
Brzmi kusząco, a uwierz, mnie trudno przekonać. :D
OdpowiedzUsuńTaka wybredna jesteś? :) Naprawdę polecam.
Usuń/Pozdrawiam,
Szufladopółka
Nie czytałam, ale po recenzji jestem zaciekawiona. Raczej nie jestem fanką 'lekkiej' literatury, lubię książki, z których coś wyniosę lub chociaż zawieszę na chwilę na niej myśli. Dopisuję do listy do przeczytania- stety/niestety dość długiej, więc mam nadzieję, że jak nadejdzie jej czas to nadal na spokojnie będzie można ją znaleźć :D
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Cię zachęciłam. Lista do przeczytania - znam ten ból :) A propos książek lekkich i tych, z których coś wyniosę. Ja uwielbiam, kiedy książka jest rozrywką, ale autor przemyci w niej jakąś wiedzę tajemną.
Usuń/Pozdrawiam,
Szufladopółka
Strasznie zachęciłaś mnie do przeczytania tej książki. Na pewno po nią sięgnę :) Blog jak dla mnie bardzo interesujący. Wszystkie posty są ciekawe i poukładane! Jak dla mnie jeden z lepszych blogów, na które wpadłem :D Zapraszam do mnie mam nadzieję, że również mój blog przypadnie Ci do gustu. Od teraz obserwuję twój :)
OdpowiedzUsuńAle słodzisz, Adrian :) Ale dziękuję za miłe słowa i oczywiście, że odwiedzę Twoją wirtualną przestrzeń :)
Usuń/Pozdrawiam,
Szufladopółka
Nie znam tej książki, ale zachęciłaś mnie recenzją. To, że wzbudziła w Tobie refleksje świadczy najlepiej, że warto przeczytać, bo przecież coś średniego, czy wręcz kiepskiego nie zostawiłoby po sobie żadnego śladu i nie nakłoniło do przemyśleń. Na pewno po nią sięgnę, jeśli tylko znajdę.
OdpowiedzUsuńPolecam :)
UsuńKsiążka zapowiada się ciekawie, chociaż aktualnie mam nastrój na trochę inne klimaty. Ale jeśli kiedyś na nią wpadnę, to chętnie przeczytam ;) Życzę dużo sił na zmagania związane z macierzyństwem :)
OdpowiedzUsuńDziękuję! Rosnę i rosnę. A jakie klimaty teraz Cię kręcą? Może sobie coś polecimy...
Usuń/Pozdrawiam,
Szufladopółka
Czytałam i bardzo mi się podobała. Po niej kolejno sięgam po książki autorki:)
OdpowiedzUsuńI jak pozostałe? Też takie dobre?
UsuńZaintrygowałam się na tyle, że postanowiłam przeczytać książkę w trybie natychmiastowym.
OdpowiedzUsuńCieszę się, będę wypatrywać recenzji u Ciebie :)
UsuńCo prawda jeszcze nie czytałam ,ale po tym co napisałaś nie omieszkam po nią sięgnąć :P
OdpowiedzUsuńZapraszam, jeśli masz ochotę http://dominolifestyleblog.blogspot.com/ ;)
Polecam!
Usuń