Gadżety mola książkowego: zakładki i zakładeczki


 Tak, wiem - pisałam już o zakładce magnesowej. Ale wiecie, zakładka zakładce nierówna... Dziś zrobię powiedzmy, że zbiorówkę - opiszę kilka, co nie znaczy, że jeszcze kiedyś do tematu zakładek nie wrócę. Opisuję na razie te, które mam. Właściwie będzie to coś na wzór rankingu tudzież porównań, choć z przymrużeniem oka.

Lista nie będzie specjalnie długa, bo raptem z czterema pozycjami i, żeby budować napięcie, zacznę od ostatniego miejsca.

4. Okładki skrzydełka

To nie jest przypadek, że znalazły się za podium. Będę mówiła tylko o czterech rodzajach zakładek, ale ten mogłabym właściwie umieścić jeszcze dalej. Dlaczego tak ich nie lubię? Bo ich używam! Paradoks? 
 Taki mam już odruch, że jak książka ma skrzydełka, to w przerwie lektury moje ręce bez porozumienia z moim mózgiem automatycznie wtykają ruchomą cześć okładki między strony. 

A czym to się kończy?

Obrzydliwie wyglądającą książką, odstającymi okładkami. Po jedynym przeczytaniu wygląda, jakby była w rękach co najmniej kilku osób. Jak jeszcze zaznaczam stronę niemal na samym początku lub tuż przy końcu, to jest ok. Ale jak książka ma 500 stron i muszę przerwać w samym środku, to koniec.
Drogie wydawnictwa, nie róbcie mi tego, nie róbcie tego książkom, nie róbcie skrzydełek!

 3. Zakładka drewniana

 Zastanawiałam się czy w ogóle ją tu ująć, bo jej - w przeciwieństwie do tej z miejsca czwartego - w ogóle nie używam. To jest gadżet z prawdziwego zdarzenia. Nie po to, by był praktyczny, ale po to, by ładnie wyglądał :)
A ta wygląda pięknie. Drewniana, zrobiona w stylu decoupage czy coś w ten deseń. Kupiłam ją na jarmarku rękodzieła. Za trzy złote! I jeszcze w moich kolorach, tzn. turkusowy jest. Ładne zestawienie z tym czarnym, ale takie całkiem moje - byłoby z brązem. 


2. Wstążeczka

Byłaby na pierwszym miejscu, gdyby mogła być w każdej książce. Ale jest zarezerwowana dla wybranej grupy woluminów. 
Po pierwsze egzemplarz musi być okazały, w twardej okładce. Po drugie jakoś tak nie wyobrażam sobie aksamitnej wstążeczki przy kryminałach czy horrorach.  Jeśli takowe są - czego nie wykluczam -  to wybaczcie mi moją niewiedzę - nie spotkałam się. Jak dla mnie pasują one do Biblii czy ksiąg liturgicznych, baśni, fantastyki, książek dla dzieci. Odważyłabym się też zastosować ją w literaturze kobiecej. Żeby było romantycznie :)

1. Papierowa zakładka

Najzwyklejsza i najlepsza. Odpowiednia dla każdej książki, nie niszczy jej i najczęściej jest dodawana gratis do każdego tytułu.

 I jeszcze jedno: jakże one mogą być piękne! Czasem to zwykła reklama wydawnictwa, informacja o nadchodzących nowościach; może też współgrać z okładką.  Kupiona w sklepie kosztuje grosze, a wybór jest przeogromny. Każdy znajdzie coś dla siebie. Cudo! Minusem może być łatwość zniszczenia, szczególnie przy namiętnym eksploatowaniu. Ale tu patrz początek wypowiedzi. Jest  darmowa lub tania jak barszcz. Najlepsza!

A Wy? Jakie lubicie zakładki?


*** Będzie mi miło, jeśli po przeczytaniu zostawisz komentarz ***




10 komentarzy:

  1. Lubię jak książka ma wstążkę, ale to bardzo rzadkie ostatnio :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, bo książka musi być nie tylko gruba, ale i w twardej oprawie. Dlatego jest na drugim miejscu, bo nie ma jej wszędzie :) Przydałaby się więc taka zwykła papierowa, ale ze wstążeczką. Będzie w ogóle numer 1 z wykrzyknikiem. Muszę się zaopatrzyć :)

      Usuń
  2. Ja zawsze gubię zakładki, więc najczęściej zakładam paragonem, którego nigdy nie gubię - dziwne :)

    Ps. Skłoniłaś mnie do refleksji na ten temat :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak! Paragony i bilety sprawdzają się bardzo dobrze :) Biblioteka w Elblągu zrobiła kiedyś wystawę zakładek z różnych części świata i tych, które znaleźli robiąc porządki w księgozbiorze. Najdziwniejszą znalezioną zakładką była... ość! :)

      Usuń
  3. Ciekawy pomysł na post. Ja zazwyczaj zakładam tym co mam pod ręką, zazwyczaj to po prostu widokówka :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi też się zdarzało używać widokówek, z najdziwniejszych to papierek pod cukierku, batoniku oraz serwetka, chusteczka a higieniczna, a nawet listek papieru toaletowego - trzy ostanie stosowane przy przeziębieniach albo bardzo wzruszających książkach :)

      Usuń
  4. Najbardziej lubię zwykłe, papierowe. Nie kupuję specjalnie zakładek, nie kolekcjonuję ich, mam takie, jakie się trafią, zwykle z książką - nie przywiązuję do nich za bardzo uwagi, choć lubię oglądać je u innych osób. Rachunki też są dobre jako zakładki :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Przyznam, że nie wpadłam na to, żeby w taki sposób wykorzystywać skrzydełka okładki :D A z wstążeczkami mam tak, że je lubię (jak są w książce), ale prawie w ogóle z nich nie korzystam, bo i tak używam swoich zakładek ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To dobrze, że nie wpadłaś na używanie skrzydełek i nie rób tego :) Wstążeczki są cudowne!
      Pozdrawiam,
      Szufladopółka

      Usuń
  6. Ale świetne! Moja córka powoli zaczyna stawać się molem książkowym, dużo czyta i sięga po coraz ambitniejsze tytuły. Szkoda, że nie zawsze ma czas na tyle czytania ile by chciała ale to wtedy z racji podzielności uwagi lubi puszczać sobie audiobooki. A nie wiem czy wiecie jaki jest wybór takich książek w formie słuchanej dla dzieci, od 3 roku życia po nastolatków. I są też lektury szkolne, na https://jungoffska.pl/collections/dzieci-z-bullerbyn znaleźliśmy niedawno Dzieci z Bullerbyn. Książka którą znacie też na pewno dobrze.

    OdpowiedzUsuń