Spady pokonkursowe: "Wartość" - fragment 3.
Wciąż trzymam się postanowień :) Piątki mają być twórcze i są. Zapraszam do przeczytania trzeciego fragmentu opowiadania pt. "Wartość".
Fragment 1 i informację skąd to opowiadanie się wzięło możecie przeczytać w TYM POŚCIE
Fragment 2 - TUTAJ
Wartość - fragment 3
Amelia Kesz
usadowiła się wygodnie w rozkładanym fotelu w gabinecie odnowy biologicznej.
Nie wierzyła w żadne siły wyższe, ale gdyby miała powiedzieć, jak wygląda raj,
to dla niej właśnie tak. Tu mogła się zrelaksować, mnóstwo osób biegało przy
niej, aby zapewnić jej komfort. Masowali ją, dbali o skórę, włosy i paznokcie,
a kiedy miała ich dość, po prostu dawali jej święty spokój, żeby popijając owocowy koktajl mogła posłuchać
relaksującej muzyki. Dziś była właśnie w takim nastroju, że wolała pobyć sama. Ta
kretynka z hipermarketu nieźle napsuła jej krwi. I jeszcze naraziła autorytet
przed synem. Nie żeby miała z nim szczególnie dobry kontakt, ale wolała
wierzyć, że jest dla niego jakimś tam wzorem. Fragment 2 - TUTAJ
Wartość - fragment 3
Dlaczego ona
musi spotykać na swojej drodze takich ludzi? Faktem jest, że miała dobrze
usytuowanych rodziców, którzy znali pewne ważne osobistości, ale to był tylko
przypadek. A zarzucenie jej, że osiągnęła coś przez łóżko? To już przesada. To
jej sprawa z kim sypia. A że lubi seks, sypia z kim popadnie. Swoją drogą,
dobrze było by mieć pewność kto jest ojcem Kevina. Westchnęła ze złością. Znowu
tłumaczyła się sama przed sobą. Nienawidziła tego. To wszystko przez tę
kobietę. Powinna wziąć pod uwagę jaki zaszczyt ją spotkał, że pracuje w
markecie, który powstał z myślą o ważnych osobistościach. Przeciętny Kowalski
możne tam sobie co najwyżej półki pooglądać.
- Cholera -
zaklęła pod nosem na dźwięk telefonu.
Znowu
zapominała go wyłączyć, a przecież miała odpoczywać. Nie musiała sprawdzać kto
dzwoni – poznała po melodii, a właściwie po imitacji baraniego śmiechu. Eryk Nuworysz
jest całkiem dobrym pracownikiem i niezłym prowadzącym, ale trafił do branży
przez jeszcze większy przypadek niż ona. I choćby nie wiadomo jak się starał,
zawsze będzie mu wychodziła słoma z butów. Kupował sobie każdy nowy gadżet i
chwalił się nim, jak dzieci zegarkiem po komunii w PRL-u. Wrzucał do sieci filmiki
z poradami „gwiazdy” dorabiając na kliknięciach. Żenada.
- I jak tam? Wszystko
dopięte na ostatni guzik? – zaczęła bez powitania. – Nie mogę doliczyć się
uczestników, kto jest ostatni?
- Fajna
kobieta, pięknie gra i śpiewa. Naprawdę utalentowana – podkreślił.
- Nie szukamy
ludzi z talentami, tylko z historią – przewróciła oczami. - Mają chodzić na
imprezy, gościć w śniadaniówkach, pozować do zdjęć. Słowem mają na nas
zarabiać. Jak stwierdzimy, że potrzebują talentu, to wydamy im książkę lub
nagramy płytę. Najpierw musimy zarobić, potem zajmiemy się inwestowaniem. I tak
już wpakowaliśmy w to sporo kasy. – Tyle lat w branży i jeszcze niczego nie
pojął.
- Ale dostała
od jurorów przepustkę do kolejnego etapu – tłumaczył. - Musimy ją pokazać.
- To ja mówię,
co musimy pokazać, a nie jurorzy.
- Ale ona jest
już przygotowana – nie dawał za wygarną. Amelii przeszło przez głowę, że pewnie
kobieta jest biedna, a ten ma sentyment do biedaków. - Przecież to już jutro.
Cisza.
- Ale znajdzie
się jakaś historia – westchnął. - Jest samotną matką, znaczy rozwódką, nie ma
kasy, a synkowi chcę dać gwiazdkę z nieba.
Czyli miała
rację. Biedota.
- W końcu
mówisz do rzeczy. Tylko zadbaj, żeby synek był na sali.
- Oczywiście.
I pamiętaj o finale Nuworysz. Jak
się postarasz, to może jeszcze raz ponegocjujemy w kwestii wynagrodzenia za
twój udział.
Czwarty, ostatni fragment za tydzień
Czwarty, ostatni fragment za tydzień
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz