Zaginiona; Harlan Coban - Mistrz ciętej riposty
Tytuł: Zaginiona
Tytuł oryginalny: Long lost
Autor: Harlan Coben
Wydawnictwo: Albatros
Liczba stron: 421
Rok wydania: 2009
Rok wydania w Polsce: 2010
Mistrz ciętej riposty
"Zaginiona" to dziewiąta część z cyklu, w którym głównym bohaterem jest Myron Bolitar.
Tym razem zaczyna się od telefonu o piątej rano (bardziej odpowiednia pora byłaby niewskazana). Do Myrona dzwoni była kochanka (a jakże) Terese i błaga go, aby przyleciał do Paryża. Terese poprosiła go pomoc, gdyż jej były mąż, dziennikarz śledczy, Rick prosił o spotkanie, ale przepadł jak kamień w wodę. Niedługo potem okazuje się, że mężczyzna został zamordowany, a na miejscu zbrodni znaleziono krew ich córki, która... zginęła w wypadku samochodowym dziesięć lat wcześniej. A może dziewczynka przeżyła? Czy mąż Terese ukrywał przed żoną ten fakt.? I jeśli tak, to gdzie teraz jest dziewczyna i dlaczego Rick zginął? Sprawa zagmatwana, więc Myron czuje się jak ryba w wodzie...
Mój problem z serią o Myronie polega na tym, że czytam jej nie pokolei. Nawet nie od końca, tylko totalnie poza jakąkolwiek chronologią. (Ale takich jak ja jest pewno sporo i Coben dobrze o tym wie, więc zawsze przypomni kto jest kim i dlaczego).
Ciężko mi więc przypomnieć sobie, która z nich podobała mi się bardzije, która mniej. Ale "Zaginiona" chyba najbardziej przypadła mi do gustu, choć początkowo sama nie wiedziałam dlaczego. P
Jak się później okazało - powody były dwa.
Akcja była dobra, jak zawsze lub prawie zawsze - więc to nie o to chodzi. Książki z serii o Myronie mają swój schemat - ktoś ze znajomych Myrona (często była, obecna lub "przyszła" dziewczyna), ma poważny problem i tylko nasz superbohater wspomagany przez dzianego, wszechmocnego przyjaciela Wina może w tej sytuacji pomóc.
Powód pierwszy jest taki, że w przeszłości Myron był sportowcem, potem agentem sportowym. Cóż ja zagorzałą fanka sportu nie jestem, więc za każdym razem, gdy pojawiało się coś o sporcie leniwie przewracałam strony, dedykując im co jakiś czas ziewnięcie. W "Zaginionej" sport był w takiej ilości, że mogłam go zdzierżyć. Tu już firma Myrona jest po metamorfozie:
Wielks Cindi odebrała po drugim sygnale.
- MB Reps.
"M" jak Myron, "B" jak Bolitar. "Reps" ponieważ reprezentujemy ludzi. Sam wymyśliłem tę nazwę, a mimo to nie chwalę się moimi zdolnościami marketingowymi.Kiedy reprezentowaliśmy tylko sportowców, moja agencja nazywała się MB SpotrsReps. Teraz to tylko MB Reps. Czekam aż ucichną brawa.
To pierwszy, ale nie główny powód. Od samego początku ta część wydała mi się jakaś inna, a raczej Myron był inny. Nie był już młodzieniaszkiem, ale pozostał cwaniaczkiem (w pozytywnym, jeśli takie jest, tego słowa znaczeniu) z cięta ripostą. O! I właśnie o tę ripostę się tu rozchodzi. Poprzednie części , które czytałam, pochodzą z lat dziewięćdziesiątych. I z tamtych też czasów pochodzą odzywki Myrona. Czytając je po prawie dziesięciu latach, główny bohater Myron, w sytuacjach, w których miał być fajny, staje się żałosny.. (bez urazy i Myron i tak cię lubię :)
Oczywiście, że język się zmienia i da się to zauważyć we wszystkich książkach. Ale kiedy tworzy się tak charakterystycznego bohatera, który ma uchodzić za mistrza dogryzek, a te szybko odchodzą do lamusa, trzeba się liczyć z tym, że nie raz i nie dwa czytelnik się zaśmieje. Z drugiej strony... Pierwotny zamysł też pewnie był taki - by wzbudzić uśmiech.Więc misja spełniona.
Ocena tradycyjna:7/10
Moja ocena: półka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz