Książkowe reality show - Igrzyska Śmierci. Suzzane Collins
Pamiętam jak w liceum przerabialiśmy
„Lalkę” Bolesława Prusa i nasza polonistka (kolejna osoba po mamie i
siostrze, która zaraziła mnie czytaniem :)) powiedziała, że czyta ją
praktycznie co roku – gdy przerabia ją z kolejnymi klasami. Pomyślałam
sobie, że moja nauczycielka chyba się nudzi. Jak można czytać jedną
książkę non stop?
Po dziesięciu (no prawie) latach już wiem. I ja trafiłam na swoją
„Lalkę”.
Rocznie czytam kilkanaście (w
porywach do dwudziestu kilku) książek, chciałabym więcej, ale niestety
brak czasu i tak dalej. Nie wiem tylko jaki wpływ na moje statystyki ma
fakt, że jedną z tych książek czytam trzy, pięć albo i osiem razy w
roku?
Moją „Lalką” są „Igrzyska Śmierci” Suzanne Collins oraz ich
kontynuacje „W pierścieniu Ognia” i „Kosogłos”, chociaż najchętniej
wracam do pierwszej części (pierwszy raz przeczytałam ją we wrześniu
2009). Na nią zawsze znajdę czas, odmówię sobie nowej – która krzyczy do
mnie z księgarnianej wystawy, a sięgnę znowu po nią. Jak ona to robi?
Na początku nie wiedziałam nawet do jakiego gatunku ją zaliczyć – gdzieś tam pojawia
się informacja, że to fantastyka, ale ani to fantasy – bo gnomów i
krasnoludów tu nie uświadczysz, ani science fiction – żadnych odległych
galaktyk czy świetlnych mieczy – a z nowoczesnej technologii - co
najwyżej prysznic z hydromasażem i telewizor na całą ścianę (no dobra,
jest jeszcze poduszkowiec). Można ją zaliczyć do literatury
postapokaliptycznej, antyutopijnej, futurystycznej - Tylko, że ta przyszłości jest
przerażająco podobna do teraźniejszości. Ja trzymam ją obok innych poruszających tematykę reality show - pisałam o tym tutaj.
Opis fabuły powtórzę za wydawcą:
Na ruinach dawnej Ameryki Północnej rozciąga się państwo Panem, z
imponującym Kapitolem otoczonym przez dwanaście dystryktów. Okrutne
władze stolicy zmuszają podległe sobie rejony do składania upiornej
daniny. Raz w roku każdy dystrykt musi dostarczyć chłopca i dziewczynę
między dwunastym a osiemnastym rokiem życia, by wzięli udział w
Igrzyskach śmierci, turnieju na śmierć i życie, transmitowanym na żywo
przez telewizję. Bohaterką, a jednocześnie narratorką książki jest
szesnastoletnia Katniss Everdeen, która mieszka z matką i młodszą
siostrą w jednym z najbiedniejszych dystryktów nowego państwa. Katniss
po śmierci ojca jest głową rodziny a musi troszczyć się o młodszą
siostrę i chorą matkę, a jest prawdziwa walka o przetrwanie...
Od siebie tylko dodam, że czyta się ją z zapartym tchem, pochłaniałam
słowa z jednej strony i nie mogłam się doczekać, co będzie na
następnej. Bo w tej książce – co kartka to niespodzianka – rzadko miła.
Pełna napięcia i zwrotów akcji, nie raz można się uśmiechnąć (mimo
wszystko) a wielokrotnie wzruszyć. A jej kolejne części tylko
utwierdzają w przekonaniu, że Suzanne Collins jest naprawdę utalentowana
pisarką.
Domyślnym odbiorca tej książki jest młodzież – ale starsza, czy raczej dojrzała – tu nie ma miejsca na czary, wampiry, wróżki, upadłe anioły. To poważna sprawa – a fabuła jest głębsza niż krwawa jatka na igrzyskach – to książka o ludziach i ludzkości, uczuciach, pieniądzach, władzy, polityce, głodzie…
Domyślnym odbiorca tej książki jest młodzież – ale starsza, czy raczej dojrzała – tu nie ma miejsca na czary, wampiry, wróżki, upadłe anioły. To poważna sprawa – a fabuła jest głębsza niż krwawa jatka na igrzyskach – to książka o ludziach i ludzkości, uczuciach, pieniądzach, władzy, polityce, głodzie…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz