O smoku, księżniczce i strażniku, czyli Paskuda&co
Tytuł: Paskuda&co
Autor: Magdalena Kozak
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Ilość stron: 300
Za górami, za
lasami, w niedostępnej krainie król srogi córę swą nadobną w brylantowej
wieży z kości słoniowej uwięzić kazał. Niezwyciężonego rycerza, o
czarnym sercu, dla ochrony przed chmarą zalotników jej przydał i smoka
srogiego przy wieży ulokował. Jednak piękny i mężny królewicz niczego
się nie uląkł...
Tyle można przeczytać w oficjalnych kronikach, ale wiemy przecież kto płaci kronikarzom.
Naprawdę było tak:
Król, owszem srogi, córa... o całkiem miłej aparycji, wieża – średni standard niedofinansowanego dewelopera, niezbyt kwalifikowany strażnik, a smok... A smok był faktycznie srogi. I paskudny…
Tyle można przeczytać w oficjalnych kronikach, ale wiemy przecież kto płaci kronikarzom.
Naprawdę było tak:
Król, owszem srogi, córa... o całkiem miłej aparycji, wieża – średni standard niedofinansowanego dewelopera, niezbyt kwalifikowany strażnik, a smok... A smok był faktycznie srogi. I paskudny…
Tyle za wydawcą. Teraz ja.
Żałuję, że przeczytałam tę książkę...zanim
wyjechałam to
urlop. To jest podręcznikowy przykład książki, którą powinno się czytać
siedząc
na pomoście nad jeziorem. Choć przez nagłe ataki śmiechu istniałoby
prawdopodobieństwo wpadnięcia do tego jeziora. Ale czytałam w moim kącku, więc wierzę,
że jej nie sprofanowałam.
Zbiór zabawnych
opowiadań tworzących spójną całość, przy czym jedno jest lepsze od drugiego. Lekkie i przyjemne, czyta się w okamgnieniu.
Jeśli
wydaje wam się, że wiecie coś o zamkniętych wieży w księżniczkach,
pilnujących je smokach i/lub strażnikach to polecam lekturę. Bo pewnie
nic nie wiecie.
Tytułowa Paskuda, nazywana czule Pasią to smok, nie Księżniczka, choć to
pewnie ona że względu na pochodzenie powinna występować w tytule. Ale mogłaby na niego
zasłużyć, zważając, że miała problem z trądzikiem.
Księżniczkę
jej ojciec, Książę Pan, zamknął w wieży, bynajmniej nie dlatego, że
konkurenci walili do zamku drzwiami i oknami błagać o jej rękę. Ale do
wieży przybywali licznie. No ale tam już czekała na nich Paskuda. I
strażnik - z marzenia rycerz, z pochodzenia wieśniak, więc co mu po
marzeniach. I może się zdziwicie, ale "dawno, dawno temu" trubadurzy
znali "Białego misia", który to utwór szczególnie polubiła Pasia.
Ma się rozumieć w książce nie zabrakło wątku miłosnego, wszak po coś ta Księżniczka w tej wieży siedziała.
Nie
ma co tu się rozpisywać. Jeśli potrzebujecie czegoś na poprawienie
humoru, na przerwę między klasyką lub horrorami/kryminałami sięgnijcie
po Pasię i spółkę.
Moja ocena: Półka (pełna skala tutaj)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz